W kulturze masowej Dziki Zachód został zastąpiony przez dziki kosmos, a dzieci nie bawią się już w Indian. Jednak legenda indiańska nie całkiem odchodzi do lamusa.
Biały Człowiek zada wiele pytań w sprawie losu Indian Pajutów, niewiele zrozumie i wstyd mu będzie za te wszystkie pytania, bo w końcu jest tylko Białym Człowiekiem.
Uprawiali kukurydzę i pili czekoladę z chili; kauczukową piłką grali w pelotę, a stawką w tej grze było życie; składali krwawe ofiary bóstwom i prowadzili między sobą nieustanne walki. Teraz także polscy archeolodzy odkrywają tajemnice Majów.
„Apocalypto” Mela Gibsona przenosi widza do krainy Majów, jednej z głównych indiańskich cywilizacji prekolumbijskiej Ameryki. Mimo egzotycznego sztafażu Gibson-aktor i reżyser znowu opowiada tu swoją, wciąż tę samą, krwawą historię o pierwotnych ludzkich instynktach i konfrontacji dobra ze złem.
Odkąd Evo Morales został prezydentem Boliwii, coraz częściej mówi się o przebudzeniu Indian w Ameryce Łacińskiej. A mają z czego się budzić.
Siądźmy w kręgu i posłuchajmy opowieści o tym, dlaczego kochamy Indian. Słuchajmy uważnie, bo ten, który mówi, to polski indianista, uczestnik zlotów, na co dzień antropolog kultury.
Nowym prezydentem Chile po raz pierwszy została kobieta, w sąsiedniej Boliwii Indianin Evo Morales – socjalista i populista, rzecznik rolników uprawiających kokę. W pierwszą podróż wybrał się do swojego idola Fidela Castro. To zły scenariusz dla Waszyngtonu.
Kim byli pierwsi Amerykanie i skąd przyszli? Badania ostatnich lat dowodzą, że przed Indianami żyły na tym kontynencie inne ludy.
Wygląda na to, że Indianie znowu wymierają, tym razem jako mit kultury masowej. Ustępują pola bohaterom filmów i gier komputerowych rozgrywających się w przestrzeni kosmicznej, najemnikom w najdziwniejszych wojnach z kuriozalnymi imperiami zła, Supermanowi czy innym nadludziom machającym laserowymi mieczami.