Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton zapowiedział, że stawi się w Senacie, jeśli zostanie wezwany. Rewelacje, jakie ma do zakomunikowania, porównuje się do ujawnienia w aferze Watergate, że Richard Nixon kłamał.
Rozpoczynający się w Senacie USA „proces” Trumpa najpewniej nie będzie przypominał rzetelnej rozprawy w sądzie, gdzie ława przysięgłych ma bezstronnie ocenić dowody i wydać wyrok.
W nowym roku kongresmen Adam Schiff może pozbawić Trumpa urzędu. Choć raczej nie w procedurze impeachmentu, której jest głównym zawiadowcą.
„Washington Post” donosi, że dyplomaci i eksperci, którzy zeznawali w sprawie impeachmentu i obciążyli prezydenta, są obiektem brutalnej nagonki ze strony Trumpa i jego sojuszników z mediów.
Izba Reprezentantów Kongresu uchwaliła w środę wieczorem czasu lokalnego dwa artykuły impeachmentu Donalda Trumpa, czyli zarzuty mające uzasadniać usunięcie go z urzędu: nadużycie władzy i obstrukcję śledztwa w tej sprawie.
Zgodnie z oczekiwaniami komisja wymiaru sprawiedliwości Izby Reprezentantów uchwaliła w piątek dwa artykuły impeachmentu Donalda Trumpa – zarzuty nadużycia władzy i obstrukcji prowadzonego w tej sprawie w Kongresie dochodzenia.
Ograniczenie listy zarzutów do dwóch i do nacisków na Ukrainę zdaje się potwierdzać, że demokraci chcieli uniknąć rozciągania procedury impeachmentu na zbyt długi czas.
Zabawne, że odmawiając uczestnictwa w przesłuchaniach, Biały Dom przeczy sam sobie.
Impeachment Donalda Trumpa ze sfery medialnych spekulacji trafił na ekrany telewizorów. Tylko czy Amerykanie nie przełączą się na inny kanał?
Wbrew uporczywym zaprzeczeniom Białego Domu prezydent USA złożył Zełenskiemu propozycję typu „quid pro quo”. A to rażące nadużycie władzy, kwalifikujące się do impeachmentu. Zeznania dyplomaty zadają kłam oficjalnej wersji Trumpa.