Finał procesu Donalda Trumpa potwierdza, że impeachment staje się wydarzeniem coraz mniej mającym wspólnego z prawem, a coraz bardziej stricte politycznym.
Demokraci przedstawili przytłaczające dowody odpowiedzialności Trumpa za szturm jego fanatycznych zwolenników na Kapitol, w wyniku którego doszło do starć i śmierci pięciu osób.
Donald Trump od trzech tygodni nie jest już prezydentem USA, ale uznanie go winnym pozbawiłoby go możliwości ponownego ubiegania się o Biały Dom.
Przed tysiącami falujących amerykańskich flag, ustawionych przed Kapitolem zamiast ludzi, 78-letni Joe Biden został zaprzysiężony na 46. prezydenta USA.
Donald Trump został oskarżony o podżeganie do rebelii. Stał się tym samym pierwszym prezydentem USA, wobec którego dwukrotnie uruchomiono procedurę impeachmentu.
Tydzień przed inauguracją Joego Bidena jako prezydenta nad USA zbierają się chmury politycznej burzy, która może poprowadzić kraj na krawędź wojny domowej.
Ogłoszenie impeachmentu tuż przed zakończeniem rządów prezydenta jest bez precedensu i może dziwić: po co pozbawiać władzy kogoś, kto i tak musi ją oddać?
Po bezprecedensowym szturmie zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol w Waszyngtonie trwa burzliwa dyskusja o przyczynach kryzysu i o tym, jak zapobiec takim zajściom w przyszłości.
Nowi świadkowie nie zmieniliby zapewne ostatecznego wyniku procesu w sprawie impeachmentu, bo powszechnie oczekuje się „uniewinnienia” Donalda Trumpa. Ale byłby efekt piarowy.