„Jeśli komuś chodziło o elegancję i wytworność życia towarzyskiego naszej stolicy, to miał tego pełny wyraz na balu Sztabu Generalnego. Zabawa w imponującym tego słowa znaczeniu. Takiej nie widziała dotąd Warszawa, chyba w tych czasach, gdy w pełni swych blasków jaśniała Rzeczpospolita” – tak relacjonował specjalny wysłannik dziennika wojskowego pierwszy bal oficerów po odzyskaniu niepodległości.
Polakom - w NATO i u progu Unii Europejskiej - ubył jeden zasadniczy kłopot: wymyślenie własnej, osobnej strategii geopolitycznej. Pojawił się za to inny - jak zrealizować tę, która już jest. Zatem za-miast olśniewających i romantycznych projektów potrzebne są nam nudne, pozytywistyczne działania typu pozamiatanie chodników, nauka języków i budowa autostrad. Czy to zmierzch geopolityki?
W wojennym Paryżu, a po upadku Francji w Londynie znalazły się rządy wielu państw okupowanych przez III Rzeszę. Były one kontynuacją układu sił politycznych, który wyłonił je w czasach pokojowych. Rząd generała Władysława Sikorskiego był jedynym rządem, którego podstawę polityczną stanowiła przedwojenna opozycja, ponieważ klęska wrześniowa skompromitowała obóz sanacyjny. Miało to daleko idące konsekwencje.
Sześćdziesiąt lat temu, 5 maja 1939 r., minister spraw zagranicznych RP Józef Beck wygłosił w Sejmie do dziś pamiętane przemówienie, w którym przeciwstawił się żądaniom Hitlera wobec Polski. Przemówienie przyjęto owacjami na stojąco. Sam minister bynajmniej nie podzielał tej euforii.
Dopiero w III Rzeczypospolitej Najwyższa Izba Kontroli - która obchodzi 80-lecie istnienia - przestała być śmietnikiem, na który wyrzuca się ludzi zasłużonych, ale już niewygodnych i stała się instytucją niezależną od władzy wykonawczej. Jak w normalnym, cywilizowanym kraju. Przez cały okres PRL - ta niezbędna w demokracji instytucja - była traktowana jako jedno z wielu pól na polityczno-personalnej szachownicy władzy.
Do dziś jest jednym z najczęściej cytowanych polskich polityków. Jego "Myśli nowoczesnego Polaka", opublikowane w 1902 r., nazywa się nieraz katechizmem nacjonalizmu. Najwięcej jednak uwagi poświęcał w tym dziele naszym wadom narodowym.
W świadomości Polaków rok 1989, gdy Polska wyzwoliła się z zależności od Moskwy, stał się datą porównywalną do roku 1918, gdy po ponad stu latach niebytu pojawiło się państwo polskie. Może więc warto w 80 rocznicę odzyskania niepodległości zastanowić się, jakie istniały różnice i jakie podobieństwa tych dwóch wydarzeń. Historia wprawdzie nigdy się nie powtarza, ale można porównywać sytuacje historyczne.
Gdy jesienią 1918 r. rozpadała się monarchia austro-węgierska, w Cieszynie powstała (19 października) Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, której prezydium tworzyli ksiądz Józef Londzin, doktor Jan Michejda i socjalista Tadeusz Reger. W tym też czasie powstał czeski Komitet Narodowy. Oba przedstawicielstwa miejscowej ludności zawarły 5 listopada 1918 r. porozumienie prowizorycznie rozgraniczające sfery działania wedle zasady etnograficznej. Ostateczny podział Śląska Cieszyńskiego pomiędzy powstającą Polską i Czechosłowacją miał zostać dokonany później, gdy ukształtują się rządy obu państw.
Entuzjastom konstytucji z 1935 r. warto przypomnieć wydarzenia sprzed 60 lat. 13 września 1938 r. prezydent z mocy uprawnień, jakie dawała mu nowa konstytucja, rozwiązał Sejm. W tle wydarzeń znajdował się Stanisław Car, który zajmował się "falandyzacją" prawa po przewrocie majowym w 1926 r. Opozycja nazywała go złośliwie Jego Interpretatorskoje Wieliczestwo. Był jednym z autorów tzw. konstytucji kwietniowej i pomysłodawcą triku, który umożliwił jej uchwalenie.