Gdyby wszyscy Chińczycy, z górą miliard trzysta milionów, przyjmijmy dla uproszczenia rachunku, że dwunożnych ludzkich istot, gdyby oni wszyscy się porozumieli i weszli na dwumetrowe platformy, a następnie – o jednym, doskonale zsynchronizowanym czasie z tych platform zeskoczyli, to powstałaby fala uderzeniowa.
Każdy chyba podejmuje jakieś postanowienia, zazwyczaj noworoczne, często na ostrzu kaca, z bąbelkami w głowie, czasem po omacku, na ślepo, z nadzieją, że się uda, i bez wiary w powodzenie.
W końcu zeszłego roku obiegła media pewna informacja, nie z gatunku tych, które zasługują na pierwszą stronę, lecz z takich, co bez zdjęcia i czcionką niewielką przycupną sobie na stronie mało ważnej, gdzieś w kątku.
„Gestami” nie sposób się znużyć i opędzić od natrętnego pytania, kim właściwie jest Grzegorz? Najtandetniejszym bohaterem literackim – jak sam o sobie powiada? Antagonistą mało zajmującej sztuki? A może Każdym?
„Cud” – kolejna, szalona książka Ignacego Karpowicza
Z Gombrowicza wiemy: Słowacki zachwyca, bo wielkim poetą był. Etiopia również zachwyca. Ponieważ wielką cywilizacją jest. Dlaczego jednak zachwyca trudno?