Karpowicz po latach milczenia wraca w niezłym stylu.
Miało być przewrotnie, wyszło manierycznie.
Ta powieść jest napisana w nowej estetyce, która jednak, mam wrażenie, nie udźwignęła tak skomplikowanego zamierzenia, jakim była opowieść o miłości, pięknu, dobru i prawdzie.
Autorowi udaje się wzbudzić niepokój, zmusić czytelnika i do wzruszenia, i do nieufności. A to nietypowa mieszanka.
Najnowszą powieścią Ignacy Karpowicz udowadnia, że jest w swoim żywiole.
Z Ignacym Karpowiczem, laureatem Paszportu POLITYKI w dziedzinie literatury, rozmawialiśmy niedawno, przy okazji premiery powieści „Balladyny i romanse”. Teraz prezentujemy krótki przewodnik po jego całkiem obfitej już twórczości.
Czekałem, co baza danych o Polsce powie. — Więc w skrócie: stosunkowo stabilna demokracja, dominująca religia: katolicyzm magiczny oraz Stocznia Gdańska, główne osiągnięcia: Fryderyk Chopin i bigos.
„Nominacja dla Ignacego Karpowicza za 'Balladyny i romanse', powieść o duchowości, która odradza się ze skrawków religii” - pisze Przemysław Czapliński.
Pamiętam emocje towarzyszące lekturze baśni Andersena. Lat liczyłem sobie niewiele, książki lubiłem, w świat sprawiedliwy wierzyłem, Pankracego oglądałem, oranżadę w proszku sypałem na rękę i zlizywałem. Zwyczajne dziecko w normalnym świecie.
O urokach życia na odludziu, popkulturze, która zastępuje dziś religię, i o nowej, karkołomnej powieści „Balladyny i romanse”