Było sporo nerwów, ale najważniejsze, że Iga Świątek jest w półfinale tenisowego US Open. Pokonała Amerykankę Jessicę Pegulę 6:3, 7:6 (7:4).
Narodowo-sportowe bicie piany nieźle koresponduje z narracją straży granicznej o zasadności deportacji kogoś, kto nie mieści się w granicach nie tyle polskości, ile prawa do przebywania nad Odrą i Wisłą.
Zbliżający się właśnie do finału Wimbledon to turniej jedyny w swoim rodzaju – wpisany w staroświecką klubowość i angielskość. Miło, że tym razem z numerem 1 startowała tutaj Polka.
Tenisowe profesjonalistki, które wszystko podporządkowały karierze, można liczyć w setkach. Mają na usługi fachowców, rozpisaną każdą minutę zawodowego życia. A ostatnio wygrywa tylko jedna – Iga Świątek. To aż nielogiczne. Ale wytłumaczalne.
Iga Świątek powtórnie wielkoszlemową mistrzynią w Paryżu. Finałowy mecz przeciwko Cori Gauff ułożył się jak marzenie. Nie było właściwie żadnego momentu, w którym można było się obawiać o wynik.
Najlepsza tenisistka świata pokonała rozstawioną z numerem 18. Amerykankę Cori (Coco) Gauff 6:1, 6:3 w finale wielkoszlemowego turnieju French Open. To jej drugie zwycięstwo w Paryżu, a dla polskich kibiców – jedno z największych sportowych świąt.
Iga Świątek pozostaje numerem jeden światowego tenisa i numerem jeden polskiego sportu. Ma osobowość i potencjał, by stać się kimś więcej niż tylko obiektem kibicowskiego podziwu. To ją różni od dotychczasowej polskiej supergwiazdy: Roberta Lewandowskiego.
Dwa lata temu tytuł, rok temu ćwierćfinał, teraz co najmniej finał. Doprawdy piękny bilans i trudno się dziwić Idze, że na każdym kroku podkreśla, że kocha ten turniej.
Jest bezapelacyjnie pierwsza na świecie. Po Katarze i Indian Wells także w Miami Open nie miała sobie równych. W finale z Naomi Osaką wątpliwości nie było. Wynik 2:0 (6:4, 6:0) mówi sam za siebie.
Zgadzam się z tymi, którzy przewidywali, że para Ashleigh Barty i Iga Świątek mogła w najbliższych latach mieć taki wpływ na światowy tenis jak Roger Federer, Rafa Nadal i Novak Djoković wśród mężczyzn. Teraz pozostanie nam tylko rozważać, co by było, gdyby.