O tej porze roku siadamy zwykle nad czystym kalendarzem, by zastanowić się, co nas czeka w najbliższych miesiącach. Dla niektórych samo planowanie stało się nowym hobby.
„Ukośnicy” pracują na wielu polach naraz: tworzą grafikę, gotują, śpiewają i prowadzą blog. Dzisiejsi 20- i 30-latkowie nie chcą się dać zaszufladkować, więc zaszufladkowano ich terminem: slashies.
Dziś z bolesną przeszłością oswajają nas miłe gadżety: kubek z czołgiem, przytulanka z pola bitwy, klocki z uśmiechniętym powstańcem. Od gadżetyzacji historii nie udaje się uciec.
Wszyscy dokoła wmawiają ci, że słoń nadepnął ci na ucho? Nie przejmuj się i tym częściej śpiewaj.
Jest w Polsce miejsce, do którego ciągną ludzie z całego świata. Jedni, żeby oderwać się od ziemi. Inni do pracy, bo to najlepszy tunel aerodynamiczny globu.
Nad Jeziorem Powidzkim raz do roku można zobaczyć syreny. Nurkowanie jak w filmie „Wielki błękit”, w wersji tylko dla kobiet.
Dla wielu inteligentów praca własnych rąk to już nie tyle przykra konieczność, ile rodzaj terapii, sposób na poszukiwanie sensu, a nawet filozofia życia.
Kiedyś kuglarskie triki były klanowym, zazdrośnie strzeżonym wtajemniczeniem, a teraz każdy chętnie dzieli się z innymi tym, czego się nauczył lub sam wymyślił. Pasja ulicznego kuglowania dorobiła się nawet solidnych podstaw naukowych.
Wynaleziona w XIX w. maszyna do szycia z modnej ciekawostki błyskawicznie stała się podstawowym narzędziem pracy kobiet. Uwolniła je od igły i nitki, ale nie od wyzysku.
Przez lata zarezerwowany dla tancerek go-go występujących w klubach ze striptizem, dzisiaj stał się modną formą fitnessu. Kobiety przejęły taniec na rurze dla siebie.