Atakuje nas śmiercionośny, odporny na najsilniejsze antybiotyki szczep gronkowca złocistego – MRSA, który wcale nie dotarł na Ziemię z Marsa. Sami go wyhodowaliśmy. Wśród amerykańskich gejów powoduje już więcej zgonów niż wirus HIV.
Mija rok od aresztowania Simona Mola – niby-poety, niby politycznego uchodźcy, właściciela „świętej spermy”. Zakaził HIV kilkanaście Polek. Nie wiadomo, czy nie przegrają z wirusem przed końcem procesu, który właśnie się zaczyna.
Obwinianie kogokolwiek za pandemię AIDS przypomina średniowieczne poszukiwania winnych czarnej zarazy.
Gdy w końcu XX w. wybuchła epidemia AIDS, ludzie zrozumieli, że „plaga” to nie tylko pojęcie historyczne.
Simon Mol rozpętał panikę, jakiej nie zrobiła żadna kampania uczulająca na HIV/AIDS. Ludzie analizują swoje seksualne życiorysy.
Simon Mol, obywatel Czarnego Lądu, rozpętał na białym lądzie taką panikę, jakiej nie zrobiła żadna kampania uczulająca na HIV/AIDS. Od kilku tygodni, w rytm doniesień prasowych o sympatycznym uchodźcy, który zakażał partnerki, ludzie intensywnie analizują swoje seksualne życiorysy.
Wiadomość jest bardzo zła – gruźlica przeżywa renesans. I nie chodzi tylko o wzrost liczby zakażeń na całym świecie, o czym głośno od dawna. Pojawiają się bowiem oporne na leki szczepy bakterii, szczególnie groźne w połączeniu z wirusem HIV.
Co roku 5 mln ludzi na świecie zakaża się wirusem HIV. Jaką mają przyszłość? To zależy, gdzie żyją.
Dwadzieścia lat temu chorzy na AIDS umierali w ciągu sześciu miesięcy, dziesięć lat temu – po pięciu latach. Dziś mogą żyć piętnaście lat i dłużej, ale wyścig z AIDS ciągle przypomina bezkresny maraton. Opinia publiczna – zniecierpliwiona przedłużającymi się poszukiwaniami skutecznej szczepionki – czeka, kiedy maratończyk wreszcie przyspieszy. Ale w tym wyścigu nie można liczyć na żadne zrywy. Krok po kroku rozszyfrowujemy kolejne tajemnice wirusa. Im dłużej jednak z nim obcujemy, tym więcej ma dla nas niespodzianek – tłumaczył prezydent Międzynarodowego Towarzystwa AIDS Stefano Vella na niedawnym kongresie w Buenos Aires.
Trzeba w końcu komuś o tym powiedzieć, skrywanie jest duszące, przeszkadza żyć. Dlatego chętnie przyjeżdżają na spotkania par takich jak oni, zrzeszonych w Stowarzyszeniu Małżeństw, w których jedna osoba jest zakażona wirusem HIV, a druga nie. Są wobec siebie na spotkaniach szczerzy, tu nie mają nic do ukrycia. Podtrzymują się, wymieniają doświadczenia.