Pierwsze cztery lata po krwawym przewrocie majowym 1926 r. były dla opinii publicznej niezrozumiałe. Piłsudski nie rozwiązał parlamentu, a nawet pozwolił się wybrać na prezydenta RP, choć wyboru nie przyjął. Osiągnął to, że parlament zalegalizował w ten sposób majowe zdobycie władzy, a wybór wskazanego przezeń i nieznanego na scenie politycznej profesora chemii Ignacego Mościckiego był już tego prostą konsekwencją.
Kto ma dzisiaj prawo do obchodów 20 rocznicy Sierpnia i powstania Solidarności? Co pozostało z tamtego wielkiego wydarzenia: czy tylko pamięć kilku obrazów, kilku symbolicznych faktów, gestów i piosenek? Gdzie dzisiaj szukać śladów tamtych wydarzeń? Co zostało z Sierpnia w życiu publicznym, w kulturze i w języku? Na te pytania nie ma wcale łatwych odpowiedzi, między innymi dlatego, że pamięć o 1980 r. jakoś dziwnie osłabła, zupełnie prawie nie pielęgnowana i nie ożywiana przez literaturę i historyków. Powstało co prawda kilka książek i kilkadziesiąt esejów, lecz gdzież temu zbiorowi do sumiennych i wszechstronnych opracowań. Uderza w oczy skromność skumulowanej refleksji, jaka ostała się po polskiej rewolucji 1980 r. Przy czym rewolucja ta jest stale obecna jako ogólne ideowe i polityczne odniesienie – nie bardzo wiadomo zresztą dokładnie jakie i do czego, jako legitymacja, która ma uzasadniać specjalne prawo do oceny dzisiejszych zdarzeń i zjawisk, wreszcie jako witryna wielu biografii, które wówczas – tak bywało – bądź zaczynały się naprawdę, bądź gwałtownie przemieniały swój dotychczasowy bieg.
Lech Wałęsa
Bogdan Lis. Prezes Fundacji Centrum Solidarności, sygnatariusz porozumień sierpniowych 1980 r.
Marysia Cywińska-Milonas: Piszę pracę magisterską o pokoleniu młodych końca wieku i chyba nie ma nic, co ich łączy. Tyle tylko, że to grupa ludzi w tym samym wieku. Są ci, którzy pamiętają, że 13 grudnia nie było „Teleranka”, i ci, którzy już tego nie pamiętają. Cóż więc może łączyć dzieci tych, którzy byli wtedy w Stoczni?
Człowiek swój pierwszy donos złożył już w raju. Adam, nie pytany, zadenuncjował Ewę przed Bogiem, że to ona mu dała zakazany owoc... Tym razem przynajmniej powiedział prawdę. Potem już ludzie musieli na tyle się nawzajem oczerniać, kłamiąc przy tym ile wlezie, że Bóg wyrył na kamiennych tablicach: nie będziesz składał fałszywego świadectwa.
Przy okazji igrzysk olimpijskich chcą przed światem zawstydzić Australię, że traktuje ich gorzej niż macocha. Australijscy aborygeni żyją przeciętnie 19 lat krócej niż biali Australijczycy i średnio aż trzydzieści razy częściej trafiają do więzień. Potomkowie białych zdobywców Australii chcieliby ogłosić wielkie pojednanie narodowe z niedobitkami tubylców, ale nie wiadomo, jak dla nich znaleźć miejsce we współczesnej cywilizacji. Stosunek do aborygenów to jedna z najważniejszych linii podziału ideologicznego w kraju.
W reakcji na znakomity esej Zdzisława Pietrasika o odkurzanym PRL (POLITYKA 30) Zygmunt Kałużyński złożył swoje „zeznanie rozbitka historii” (POLITYKA 32). Miał to być protest przeciwko zakłamywaniu naszej nowszej historii. Kałużyński słusznie stwierdza, że zwłaszcza w młodszym pokoleniu panuje na temat PRL totalna konfuzja. Ale jego tekst konfuzję tę drastycznie pogłębia.
W Polsce Ludowej rzadko używano pojęcia korupcja. Skorumpowanie dotyczyło krajów imperialistycznych, w Polsce występowało swojskie łapownictwo, ale problem łapówek według oficjalnych wykładni był marginalny. Gorzej ze spekulacją – spekulacji wydano bezlitosną walkę. Ideologiczną, urzędową i robotniczo-chłopską.