Opisaliśmy zbrodnię dokonaną zimą 1945 r. w Aleksandrowie Kujawskim na polskich Niemcach. Zabijali milicjanci dowodzeni przez miejscowego komendanta Mateusza Pawlaka. Aleksandrów nie był jakimś wyjątkiem, cywilnych Niemców mordowano wówczas – tuż po przejściu frontu – w całym powiecie nieszawskim. I nie chodziło o odwet za bestialstwa dokonane przez hitlerowców. Cel był bardziej prozaiczny, rabunkowy.
Temat 14 dywizji SS Galizien, hitlerowskiej formacji złożonej z Ukraińców, zdominował ostatnio polskie media, a to za sprawą filmu Juliana Hendy’ego „SS w Brytanii”, wyprodukowanego dla brytyjskiej telewizji ITV. Hendy stworzył interesujący obraz, ale nie ustrzegł się uproszczeń.
Od kilku tygodni Niemcy przypominają sobie fotografie sprzed trzydziestu lat i nie wierzą własnym oczom: to naprawdę my? Jeden z tych pięciu młodych ludzi, którzy szarpią policjanta, ten który doskoczył, gdy inni już gliniarza powalili, a teraz wali w niego pięścią jak młotem, to nasz Joschka? Dzisiejszy wicekanclerz i minister spraw zagranicznych. Najpopularniejszy polityk Republiki Federalnej. Taki dystyngowany w swym garniturze z kamizelką. Taki świetny mówca. Kiedyś rzucał kamieniami w policjantów, a teraz bombarduje Kosowo.
Etruskom zawdzięczamy kilka rzeczy: założenie Rzymu, cyfry i alfabet łaciński, a przede wszystkim wspaniałą, nieco tajemniczą i zaskakującą kulturę. Fetujemy ich w muzeach, ale w gruncie rzeczy nadal nie wiemy, skąd się wzięli i kim naprawdę byli. Ostatnia – tym razem wenecka – wystawa im poświęcona na pewno ożywi dyskusję o tej niezwykłej cywilizacji.
Jak na diabelskim młynie w lunaparku ceny ropy naftowej potrafią spaść poniżej 10 dolarów za baryłkę (159 litrów) i w krótkim czasie wzbić się do ponad 30, ciągnąc za sobą stopy procentowe, kursy walut, inflację, bezrobocie, a nawet obalając rządy całkiem sporych państw. W styczniu 2001 r. w Wiedniu ministrowie krajów eksportujących ropę nakreślili scenariusz rozwoju świata na najbliższy rok, ustalając cenę baryłki w przedziale 22–28 dolarów. Nie jest dobrze, ale mogło być gorzej.
Nie musimy odprawiać pokuty za to, że sześćdziesiąt lat temu znaleźli się w tym kraju mordercy i kolaboranci, którzy z poduszczenia najeźdźców wykonali ochotniczo zadanie budzące zgrozę w każdym normalnym człowieku. Rzecz w tym jednak, że w odziedziczonym przez nas bagażu historycznej tradycji wśród wielu składników szczytnych zawieruszyła się także taka kultura moralna, która do zbrodni mogła prowadzić, usprawiedliwić ją albo pokryć milczeniem. Odpowiadamy za to, co zrobimy z naszą przeszłością, jak pogodzimy ze sobą jej chwałę i jej wstyd, jak ją sobie samym opowiemy i jakie wyciągniemy z niej wnioski.
Na początku była Brygada. Czterech, potem ośmiu młodych robotników Wytwórni Urządzeń Chłodniczych w Dębicy stworzyło grupę. Czyny społeczne, rywalizacja o tytuł socjalistycznego przodownika pracy, bicie norm. Kim są dzisiaj?
Z programowej deklaracji zawartej w tytule najnowszej książki Marii Janion „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi” trudniejsza jest sprawa z Europą.
Prusy znów wróciły do łask. Dawne królestwo, uważane za kolebkę militaryzmu, jest wysławiane w całych Niemczech jako model państwa przyszłości. Nawet „Bild”, zazwyczaj bardziej zainteresowany życiem seksualnym Michaela Douglasa niż Fryderyka Wielkiego, śpiewa hymny pochwalne na cześć cnót pruskich takich jak uczciwość, skromność, tolerancja i lojalność.