Nie milkną echa wokół zawieszonego dziennikarza, ambasador Magierowski wraca do Polski, Kamiński z Wąsikiem mają nowe kłopoty, Izrael szykuje się do reakcji na atak na druzyjskie miasteczko, niepewność po wyborach w Wenezueli.
Hezbollah nie żartuje. Jak ostrzegał niedawno Departament Stanu USA, kontrolowana i zaopatrywana przez Iran bojówka jest w stanie wystrzeliwać 3 tys. rakiet dziennie w stronę Izraela.
Stan wojny – retorycznej, toczonej przez pośredników i przez szpiegów – między Iranem a Izraelem trwa już od dłuższego czasu. Jednak bezpośredni atak na terytorium wroga jest nowością. To już otwarta wojna, na razie powietrzna.
Iran wystrzelił na Izrael setki dronów i pocisków w nocy z soboty na niedzielę. „Zły reżim syjonistyczny zostanie ukarany”, ogłosił przywódca reżimu ajatollah Chamenei. Izrael i sojusznicy sobie poradzili, zestrzelili niemal wszystkie. „Wyegzekwujemy od Iranu zapłatę w odpowiedni dla nas sposób i w odpowiednim czasie” – stwierdził członek izraelskiego gabinetu wojennego Beni Ganc.
Kreml po raz pierwszy opowiedział się tak jednoznacznie po stronie Hamasu. Oficjalnie trzyma się na dystans, bo liczy na to, że odegra kluczową rolę w bliskowschodnim konflikcie. Ma w tym interes.
Atak terrorystów Hamasu na Żydów wstrząsnął cywilizowanym światem nie tylko dlatego, że nazwano go „izraelskim 11 września”, ale też dlatego, że wypełnia definicję zbrodni przeciwko ludzkości: Żydzi są zabijani i porywani dlatego, że są Żydami.
Kreml stawia na czysty symetryzm, trzymając rzekomo równy dystans do Izraela i Palestyny. Iran oficjalnie w wojnę się nie włącza i nie ma z nią nic wspólnego. Jak jest rzeczywiście i czyje interesy ważą się na Bliskim Wschodzie?
8 osób nie żyje, a ponad 30 zostało rannych w wyniku wybuchu autobusu na lotnisku w bułgarskim mieście Burgas nad Morzem Czarnym. Sprawcą tragedii był zamachowiec-samobójca, a ofiarami turyści z Izraela.
Co najmniej siedemset milionów dolarów wyparowało na skutek działań libańskiego biznesmena, nazwanego przez media 'libańskim Madoffem', którego ofiarami stali się przede wszystkim szyiccy mieszkańcy południa kraju z kręgu Hezbollahu.
Der Spiegel po raz kolejny wkłada kij w mrowisko. Tym razem rewelacje niemieckiego tygodnika mogą spowodować poważne zmiany na scenie politycznej Libanu.