Sytuacja przypomina nieco historię prezydenta USA Richarda Nixona: poważne sukcesy w polityce zagranicznej, wycofanie Amerykanów z Wietnamu, ale w domu, w Waszyngtonie, tajna nielegalna akcja przeciw politycznym przeciwnikom - Watergate. Afera z tajnymi kontami CDU jest nie tylko ciosem dla byłego kanclerza Helmuta Kohla i jego legendy, ale całej niemieckiej klasy politycznej.
To nie Helmut Kohl był tak świetny, że królował aż przez szesnaście lat. To Niemcy byli zbyt lękliwi i niepewni siebie, by zaryzykować wolną grę demokratyczną i dać szansę nowej, już powojennej formacji pokoleniowej i mentalnej. Siłą Kohla był niemiecki lęk przed ryzykiem, świadomie wybijany w kampanii wyborczej na plakatach CDU: "Bezpieczeństwo przed ryzykiem". Dlatego zwycięstwo Gerharda Schrödera oznacza całkowity przełom i epokową zmianę.
Polityczna Warszawa uwierzywszy, że Helmut Kohl będzie kanclerzem po wszystkie czasy, przegapiła wygraną Gerharda Schrödera. Podczas gdy cały świat gratulował tryumfatorowi w wieczór wyborczy, my zwlekaliśmy. Bill Clinton, Tony Blair, nawet Jacques Chirac byli przed nami, gdy znad Wisły dotarły chłodne powinszowania od... ministra spraw wewnętrznych Janusza Tomaszewskiego. Kiedy w nocy przyszły kanclerz zamykał się ze swymi doradcami, miał już w ręku zaproszenia do Paryża, Londynu, Waszyngtonu i Moskwy. Tylko Warszawa milczała.
Skała runęła. Zwycięstwo socjaldemokratów w wyborach do Bundestagu to więcej niż osobista klęska Helmuta Kohla. To koniec pewnej ery. Mimo wszelkich zasług dla zjednoczenia Niemiec i budowy Unii Europejskiej, mimo ogromnego autorytetu za granicą, popularność kanclerza w Niemczech w ostatnich dwóch latach gasła w oczach.
Tylko plakaty z Gerhardem Schröderem, kilka transparentów przeciw kanclerzowi Helmutowi Kohlowi i podium z olbrzymich rozmiarów logo SPD przypominają, że jesteśmy na zebraniu wyborczym socjaldemokratycznego kandydata na urząd kanclerza Niemiec. Poza tym wszędzie widać Bawarię. Namiot, pod którym najważniejsze jest piwo, precle, golonka, smażona kiełbasa i Leberkase, kawał podsmażanej wątrobianki, bawarski przysmak. Na scenie przygrywa ludowa kapela, w większości żeńska, z rozgrzanymi dmuchaniem w puzony policzkami.