Jawa miesza się ze snem, świat zewnętrzny z wewnętrznym, często równie bujnym, a na pewno bardziej przyjaznym.
Przyjemność pisania może być bardzo zwodnicza i wcale nie gwarantuje czytelnikowi przyjemności z lektury.
Nie da się ukryć, że literacka gwiazda Harukiego Murakamiego nieco w ostatnich latach przygasła – nie chodzi tu naturalnie o nakłady jego książek, bo te nieustająco rosną, lecz o jakość jego pisarstwa.
Jest to rzecz zdecydowanie dla fanów japońskiego pisarza, których z pewnością ciekawi, jak rozwijał się warsztat Murakamiego.
Tym razem literackie równanie Murakamiego składa się prawie wyłącznie z niewiadomych.
W opowiadaniach znajdziemy to, czego brakuje rozwlekłemu „1Q84” – niemal wszystkie historie zaistniały po coś, nie ma tu prawie wątków niedokończonych, niepotrzebnych.
W cyklu Murakamiego pojawiają się nawiązania m.in. do Orwella, Prousta, Dostojewskiego, Czechowa.
Tłumaczenie na język polski ukazuje się przed przekładem na angielski, co należy do rzadkości.
Mimo pretensjonalności, a nawet kiczowatości niektórych fragmentów, czyta się ją jednym tchem.
Wydawało się, że autor tak odlotowych fabuł musi być postacią ciekawą. Wydawało się.