Kontrolę nad Haiti, karaibskim krajem z 11 mln mieszkańców, przejęły zbrojne gangi.
Kilkanaście tysięcy migrantów, w przeważającej większości z Haiti, którzy nielegalnie przedostali się do USA z Meksyku, koczuje pod mostem w miejscowości Del Rio w Teksasie.
Po tragicznym trzęsieniu ziemi z 2010 r. przyszła dekada biedy, wojen gangów i autokratycznych władz. Tylko w tym roku do listy nieszczęść Haiti doszło zabójstwo prezydenta, kolejne trzęsienie i zalewający zgliszcza sztorm tropikalny.
Haiti, nazywane Somalią Ameryki, wymyka się spod kontroli demokratycznie wybranych władz i osuwa we władanie gangów luźno powiązanych z lokalnymi oligarchami.
Morderstwo prezydenta Haiti Jovenela Moïse′a to owoc bolesnej historii naszpikowanej dyktaturami, ekonomiczną eksploatacją oraz zagranicznymi interwencjami.
Według najnowszych doniesień Jovenel Moïse został zamordowany w nocy z wtorku na środę we własnej rezydencji; w ataku ucierpiała też jego żona. Wydarzenia te nakręciły na Haiti spiralę przemocy.
Haiti i Dominikana współdzielą jedną wyspę, a różnią się, jakby leżały na dwóch kontynentach. Wszystko przez cukier i odszkodowanie, za które Francja odrestaurowała kiedyś katedrę Notre Dame.
Słodki sposób na gorzką rzeczywistość Haiti.
Dramat Japonii przypomniał o Haiti. W rok po trzęsieniu ziemi 800 tys. ludzi wciąż mieszka w obozach przejściowych. Żałoba jeszcze się nie zakończyła, rekonstrukcja nawet nie zaczęła.
Przez trzy tygodnie po trzęsieniu ziemi zmarły kolejne tysiące Haitańczyków. Zbyt wielu – mówią sfrustrowani własną bezsilnością pracownicy organizacji niosących pomoc.