Gwałt dotyka kobiety, mężczyzn, osoby hetero i homo, niebinarne, transpłciowe. Przytrafia się księżom i zakonnikom, pracownikom i pracownicom seksualnym. Małżonkom i partnerom. I nie kończy się nigdy, bo jego skutki zostają na całe życie.
Przez pół godziny zbir torturował i gwałcił młodą kobietę. Kilka osób przeszło obojętnie, podobno ktoś coś krzyknął. Policji na czas nie wezwano, zbrodnia się dokonała. Dlaczego jesteśmy tacy? Nie, tu wcale nie chodzi o „znieczulicę”.
Przez chwilę wydawało się, że winy obojętnych uda się odkupić. W sensie dosłownym, pieniędzmi. W kilka godzin dziesięć tysięcy nieobojętnych ludzi wsparło ogłoszoną w internecie zbiórkę na dalsze leczenie Lizy. Nie zdążyli.
25-letnia Lizawieta poszła na karaoke. Bawiła się z koleżankami. Koło trzeciej pożegnała się. Wracała pieszo, żeby trochę się przewietrzyć. Ale Polak, którego spotkała na drodze w centrum Warszawy, chciał po prostu kogoś napaść.
15 lat więzienia dla Krystiana W. „Krystka”, znanego jako „Łowca nastolatek”. Prócz tego pięcioletni zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi, dożywotni zakaz jakiejkolwiek pracy z dziećmi oraz 12 tys. zł grzywny. Taki wyrok wydał Sąd Rejonowy w Wejherowie.
Jan K., wrocławski ginekolog i położnik, został nieprawomocnie skazany na dwa lata w zawieszeniu na cztery za gwałt na jednej pacjentce i tzw. inne czynności seksualne na drugiej. Inne kobiety skarżyły się na niego od lat. Mimo to pozostawał bezkarny. A gdy w końcu zapadł wyrok, jest jaki jest.
Andrzej Ś., który napadał na kobiety od 1995 do 2010 r., ma teraz szansę wyjść na wolność. Na razie jednak stał się bohaterem trzyodcinkowego serialu dokumentalnego „Będziesz następna”.
Istnieje silne przeświadczenie, że kobieta gwałcona powinna walczyć z agresorem. Tymczasem może u niej dochodzić do automatycznej reakcji blokującej kontrolę ruchów. Prawodawstwo powinno to uwzględniać – mówi neurobiolog prof. Patrick Haggard z University College London.
W Zielonej Górze doszło do serii napadów na młode kobiety. Media ogłosiły, że grasuje wampir, co wywołało panikę, ale też sprowokowało odważnych, by zmierzyć się z bestią.
Harvey Weinstein pozostaje jednym z niewielu „drapieżców”, którzy faktycznie stanęli przed sądem za napaści seksualne zgłaszane na fali #MeToo.