Była premier postanowiła nie walczyć o przywództwo w PO. Po tym, jak przegrała pojedynek o przewodnictwo nad klubem, doszła do wniosku, że chyba nie ma szans także w konkurencji z Grzegorzem Schetyną.
Przegrana odchodzącej premier w wyborach na szefa klubu PO to symboliczny koniec tej Platformy, którą znaliśmy. Nowa fala wzbiera w partii, ale może okazać się za słaba, by ją unieść.
Wybory Platformy są dzisiaj o wiele poważniejsze i zasadnicze niż wybór przewodniczącego czy przewodniczącej partii.
Warto zwrócić uwagę na cztery ciekawe akcenty w sejmowym wystąpieniu szefa MSZ.
Każdy nowy rząd – w stosunkach zagranicznych – prowokuje rutynowe pytanie: dokąd w pierwszej kolejności udadzą się premier i minister spraw zagranicznych?
To druga obok Grzegorza Schetyny najbardziej zaskakująca nominacja w gabinecie Ewy Kopacz. Schetyna dostał miejsce w rządzie ze względów partyjnych, Teresa Piotrowska z osobistych.
Co takiego jest w Grzegorzu Schetynie, że nikomu nie udaje się go zatopić do końca i stoją przy nim lojalnie koledzy, ryzykując przez to polityczne kariery?
Grzegorz Schetyna poradzi sobie z ministrowaniem, tak jak Sikorski z marszałkowaniem, ale jaki ma być merytoryczny sens i pożytek z takich roszad, trudno pojąć. Łatwiej zrozumieć te roszady jako wynik wewnętrznych targów w Platformie.
Czy właśnie zaczęło się ostateczne likwidowanie wpływów Grzegorza Schetyny? Czy wszyscy jego ludzie będą rychło musieli wybierać: albo z nowymi władzami pójdą do przodu, albo ugrzęzną ze swoim liderem w błocie?
W Polsce trzeba zrobić porządek – to hasło rzucił Zbigniew Ziobro, dziś polityk drugo-, a nawet trzecioligowy, ale trzeba przyznać, że przejęli się nim także pierwszoligowcy. I prawie wszyscy do tych porządków przystąpili.