Gra wygląda prześlicznie, Ratchet i Clank, ratując galaktykę, są nieodmiennie zabawni, miłośnicy serii dostaną, czego oczekiwali.
Trzeba mieć tupet, by tak zachowawczo zaprojektowanej grze dać podtytuł „Rewolucja”.
Pokémon Go opanowała świat. Okazuje się, że małe, elektroniczne stworki zajmują nie tylko nastolatki, ale też wchodzą w paradę czołowym amerykańskim naukowcom.
W grze nie tylko oglądamy na ekranie przygody poszukiwacza skarbów Nathana Drake’a – my te przygody przeżywamy jako Drake, a opowieść nic na tym nie traci.
Gra od początku narzuca tempo krwawą rzeźnią.
Satysfakcja z pokonania mieczem lub magią przeciwnika, który jeszcze kilkanaście śmierci temu zdawał się nieśmiertelnym bogiem, jest olbrzymia.
Poprzednia edycja festiwalu przyciągnęła 5 tys. osób. Ta zapowiada się na jeszcze większą.
Premiery kinowych wersji gier – „Angry Birds”, „Ratchet i Clank” czy „Warcrafta” – to akt desperacji producentów filmowych, którzy szukają nowej drogi dotarcia do masowego widza. Gry wideo są od lat ścieżką kuszącą, ale ryzykowną.
Powrót do zarzuconej przed laty koncepcji hybrydy kina i gier wideo.
Manhattan w „The Division” robi wrażenie.