Nie „Cyberpunk 2077”, ale „The Medium” krakowskiego studia Bloober Team okazało się najważniejszą krajową grą ostatnich miesięcy. I najbardziej polską, co wywołało nawet mały skandal.
Najpierw ministerstwo przeznaczyło 700 tys. zł na produkcję edukacyjną, w której dzieci i młodzież obalały pomnik Stalina i wczytywały się w laurkę na temat „Łupaszki”. Następnie dorzuciło pół miliona, by uświadomić uczniom, że Jan Paweł II był przeciwnikiem aborcji, a mył się „w kąciku czystości”.
Dokumentacja firmy, jej autorska technologia oraz kody źródłowe „Cyberpunka 2077”, „Gwinta” i „Wiedźmina 3” poszły pod młotek. A to dopiero początek problemów.
Idealna dla rodziców chcących zbliżyć się do dzieci przy wspólnej zabawie.
Wybitna gra, wybitny remake – tak się otwiera wrota wyobraźni.
Pod względem formy to dziś prawdopodobnie najbardziej filmowe doświadczenie w świecie gier wideo.
Tworzenie gier to pasja, a nie tylko zawód. A na pasjonatach łatwo żerować. Po premierze „Cyberpunka 2077” rozgorzała dyskusja, jak branża gier traktuje swoich pracowników.
Światowa popularność CD Projekt ma także negatywne strony – firma stała się właśnie celem amerykańskich pozwów zbiorowych. Walka z nimi nie będzie krótka ani tania.
Chociaż na pierwszy rzut oka te dzieła – kultowy film i nową grę CD Projekt RED – wiele różni, to oba wywodzą się z tego samego miejsca w amerykańskiej popkulturze.
Na nową grę polskiego studia CD Projekt RED czekaliśmy od lat. W końcu jest – spóźniona i niewolna od błędów. Zadowolenie klientów miesza się ze złością. O powodach obu tych reakcji opowiadamy w naszym kulturalnym podkaście.