Marsz na Moskwę w wykonaniu Grupy Wagnera, właśnie rzekomo rozwiązanej, wywołał serię pogłębionych analiz ekspertów od spraw międzynarodowych. Choć różnią się oni w ocenie motywacji Prigożyna, zgadzają się, że rebelia obnażyła pęknięcia w reżimie Putina.
Rosjanie w zachodniej interpretacji mieli wreszcie zobaczyć, jak krucha jest władza Władimira Putina, jak łatwo w Rosji wywołać rebelię i jak mocno wojna zniszczyła pozorną stabilność państwa.
Wymiana ciosów między Jewgienijem Prigożynem a ministrem obrony Siergiejem Szojgu postawiła Rosję na skraju głębokiego kryzysu politycznego. Samowolkę resort obrony potraktował jak okazję do ostatecznej rozprawy z kłopotliwym rywalem.
Zdarzyło się coś zaskakującego, choć dla Rosji raczej dość typowego. Różne bunty i zamachy stanu są wpisane w słynną tysiącletnią historię tego kraju. Taka stara tradycja, można powiedzieć.
Jewgienij Prigożyn, „kucharz Putina”, przywódca paramilitarnej Grupy Wagnera, patron zwalnianych z więzień morderców i gwałcicieli grasujących po Ukrainie, centralnej Afryce i Syrii, zerwał ze smyczy? Jego ludzie przerwali marsz na Moskwę.
Atmosfera zdenerwowania i szczególnego wzmożenia Rosjan zaostrza się i osiąga coraz wyższy poziom. Może nie jest to jeszcze panika, ale można to śmiało nazwać zaniepokojeniem ponadnormatywnym.
To zadziwiające, że prywatne firmy militarne odgrywają w Rosji tak wielką rolę, choć ich prawne umocowanie jest co najmniej wątpliwe. Niedługo wojnę w Ukrainie będą prowadzić sami płatni najemnicy, których po schwytaniu można śmiało postawić przed sądem.
Teoretycznie w Ukrainie niewiele się dzieje, ale nigdy nie jest tak, by na wojnie nie zachodziły jakieś zmiany. Powoli obserwujemy słabnięcie wojsk rosyjskich, w każdym razie z pewnością w zakresie utraty możliwości ofensywnych.
Blisko 200 ofiar śmiertelnych, 1800 rannych, ostrzelane szpitale i zaatakowana rezydencja unijnego ambasadora – to bilans ostatnich kilku dni w Sudanie. Konflikt przeradza się w pełnowymiarową wojnę domową.
Coraz więcej alarmujących wpisów w sieci opowiada o tym, jak grupy rekrutów błąkają się po froncie, nie mogąc znaleźć jednostki. Do tego dochodzą rozkradzione dostawy sprzętu i niejasny status najemników. Dlatego działania rosyjskiej armii są tak nieskuteczne, ale nie są niegroźne.