Rozmowa z Olgą Romanową, szefową organizacji pomagającej rosyjskim więźniom, o tym, dlaczego tak chętnie idą na front. I ile kosztuje życie Aleksieja Nawalnego.
Ostatnie sukcesy ukraińskich bezpilotowców są niewiarygodne. Dobitnie dowodzą, że coraz większą rolę w niszczeniu daleko położonych obiektów naziemnych odgrywają drony, a zmniejsza się znaczenie samolotów bojowych.
Po potwierdzeniu śmierci Jewgienija Prigożyna mnożą się pytania o przyszłość wagnerowców, zwłaszcza o ich działalność poza Europą. Władimir Putin jednak już dawno opracował plan zawłaszczenia zagranicznych kontraktów Grupy Wagnera.
Kiedy szczątki samolotu z Prigożynem spadały na ziemię niczym kołysany wiatrem liść z drzewa, Putin przemawiał na koncercie w Kursku, świętując rocznicę bitwy pancernej z II wojny światowej. Był w nastroju ekstatycznym. Nic dziwnego, tą widowiskową egzekucją wzmocnił swoją władzę. Przynajmniej tymczasowo.
Usunięcie szefa Grupy Wagnera jest wisienką na torcie, jasnym sygnałem i lekcją dla potencjalnych buntowników. Władimir Putin nie musi się obawiać „zemsty” wagnerowców. Najpewniej właśnie pokazał, na co go stać.
Z całą pewnością nie był to wypadek – skrzydła samolotów nie urywają się bez żadnej przyczyny. Niedomówienia zawsze zostawiają pole do spekulacji i chyba o to chodziło dowcipnemu Władimirowi Władimirowiczowi.
Dziwne, że Prigożyn poczuł się tak pewnie w Rosji i wsiadł na pokład samolotu, prywatnego wprawdzie, ale nie dość pewnego i sprawdzonego.
Cały świat donosi o szczegółach katastrofy lotniczej nad Twerem, w której miał zginąć szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Większość komentatorów wskazuje, że to zagranie prosto z podręcznika Kremla.
Po dwóch miesiącach od „puczu” w katastrofie własnego samolotu zginąć miał przywódca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Okoliczności są niejasne, ale mówi się o zestrzeleniu.
Rosyjska Federalna Agencja Transportu Lotniczego Rosawiacja poinformowała najpierw, że twórca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn znajdował się na liście pasażerów samolotu, który rozbił się pod Moskwą. Po kilku godzinach ten sam urząd przyznał, że „Prigożyn nie żyje, był w samolocie, który spadł”.