Grecki kryzys to okazja, aby projekt euro zacząć od nowa. Atenom już niewiele można pomóc.
Gdyby Grecy brali na poważnie każde referendum, zapowiedź bankructwa czy chaosu w kraju, już dawno by oszaleli.
Obywatele siedmiu europejskich krajów zapytani o to, czy Grecy powinni opuścić strefę euro, odpowiadają: raczej „tak”. Zdecydowana większość przewiduje, że właśnie taki scenariusz się zrealizuje.
Kiedy minister finansów Grecji obejmował stanowisko, twierdził, że uratuje i swoją ojczyznę, i Europę. Po jego dymisji przy stole negocjacyjnym został jeszcze, równie niepokorny, Aleksis Tsipras.
Publicyści na świecie są zgodni, że najbliższe dni zadecydują o przyszłości Europy na wiele lat. A Grexit będzie osobistą porażką Angeli Merkel.
Według oficjalnych danych, zdecydowana większość Greków powiedziało „nie” porozumieniu z wierzycielami. We wtorek na nadzwyczajnym szczycie spotkają się przywódcy państw strefy euro.
Albo rząd, którego los zależał od wyników referendum, szybko dogada się z resztą strefy euro, albo nowa waluta pojawi się w najbliższych dniach.
Grecja w ekspresowym tempie przygotowuje referendum, które ma uratować nie kraj, a rząd. Tymczasem sami Grecy ruszyli do banków, a dokładniej do bankomatów.
Z opublikowanych w piątek (na dwa dni przed referendum) sondaży wynika, że nieco więcej Greków opowiada się za programem cięć zaproponowanym przez wierzycieli. W piątek odbyły się też demonstracje zwolenników i przeciwników propozycji UE.
Wygasł program pomocowy, Grecy czekają na referendum. Czy Grecja przetrwa, jeśli jej dług nie zostanie umorzony?