Veni, vidi, vici – powiedział Nikos Mihaloliakos, lider skrajnie prawicowego ugrupowania Złoty Świt, po ogłoszeniu wyników wyborów do greckiego parlamentu.
Grecja zbankrutowała, Portugalia stoi na krawędzi, Irlandia wychodzi na prostą. Co słychać u europejskich bankrutów i dlaczego najciężej dotknięta przez kryzys Islandia już kwitnie?
Grecja zdołała przekonać większość wierzycieli, aby dobrowolnie zrzekli się ponad połowy zobowiązań. Garstka opornych zostanie do tego zapewne zmuszona.
Cokolwiek się stanie, dziś o 22:00 Republika Grecka wejdzie w stan częściowego bankructwa.
Boję się Greków, nawet gdy niosą dary” – tymi słowami Laokoon ostrzegał mieszkańców Troi, by nie wprowadzali do miasta drewnianego konia, zostawionego im przez oblegającą armię. Najnowszym darem Greków, tym razem dla strefy euro, jest pakiet drakońskich oszczędności uchwalony w ubiegłą niedzielę.
Greckie partie porozumiały się w sprawie dodatkowych oszczędności, układ z wierzycielami jest prawie gotowy, kolejne kredyty zaraz popłyną do Aten. Pełen sukces? Niekoniecznie.
Grecy nie wstydzą się już głośno mówić o tym, jak bardzo spadły ich pensje i emerytury. Czego się wstydzić, skoro w rodzinach bez jakiegokolwiek dochodu żyje już około pół miliona osób? Smutek i rezygnację widać gołym okiem, słychać w codziennych rozmowach.
Włochy, Hiszpania, Węgry – kolejne kraje Europy walczą z rosnącymi kosztami obsługi długu publicznego. Kto handluje obligacjami rządów i dlaczego ich rentowność tak bardzo się waha, rozdymając te koszty do ogromnych rozmiarów?
Premierem Grecji został b. szef banku centralnego Lucas Papademos, a szefem rządu Włoch b. komisarz unijny Mario Monti. Profesorowie z nadania mają posprzątać bałagan po politykach z wyboru.