Na obejrzenie całego materiału trzeba poświęcić 557 minut. W sam raz na święta.
Widzowie „Gry o tron” żartują, że gdyby uśmiercono postać popularnego Tyriona Lannistera, wyszliby z protestem na ulice. Opowieść George’a R.R. Martina śledzą jak żadną inną, czy to z fascynacją, czy z przerażeniem.
Hatak, najgłośniejsza grupa sieciowych tłumaczy seriali, świętuje dziesięciolecie. Widzowie chwalą ich za przekłady, bezwzględnie atakują, gdy tylko któryś odcinek się spóźnia. Dystrybutorzy filmów też próbowali atakować, ale bezskutecznie.
W trzecim sezonie „Gra o tron” bije kolejne rekordy oglądalności. Ale to nie producent serialu, stacja HBO, najbardziej na tym wygrywa. Zwycięzcą jest aktor Peter Dinklage.
„Gra o tron” to serial, jakiego do tej pory w telewizji nie było. Szekspirowskie namiętności, średniowieczne okrucieństwo i fatalizm antycznych tragedii mieszają się w nim z popkulturową mitologią, tworząc jedyną w swoim rodzaju filmową fantazję.