Janusz Steinhoff. Minister gospodarki
Dopiero po wyborach prezydenckich (26 marca) będzie można coś więcej powiedzieć o przyszłej polityce, a także ewentualnych reformach w Rosji. Pewne jest, że przyszły prezydent Rosji będzie się musiał zmierzyć przede wszystkim z problemami gospodarki. Jej stan jest dramatyczny.
Jeszcze w połowie minionego roku wydawało się, że polska gospodarka ociera się o kryzys. Słaby wzrost, marne wyniki w handlu, nieustanne kłopoty budżetu i coraz to nowe fale społecznych protestów usprawiedliwiały dość powszechny pesymizm. Na szczęście 1999 r. skończył się znośniej, niż w czarnych scenariuszach zakładano, a obecny – jak można się spodziewać – będzie lepszy.
Nikogo nie bawią polemiki z „Nie”, „Trybuną”, „Głosem” czy „Naszym Dziennikiem”; poglądy można z nimi wymienić tylko na gorsze. Ale tam gdzie widzę pożytki z konsensu, jestem gotów do długich dyskusji. Dlatego podejmuję polemikę z Andrzejem Szczypiorskim („Tygrysy nie myślą”, POLITYKA 51/99), którego uważam za sojusznika w bojach o jedyny ład polityczny i gospodarczy, jaki w historii ludzkości zapewnił wolność i dał szansę zamożności. Chodzi oczywiście o liberalny kapitalizm.
Na pytanie, jak można przeżyć miesiąc za 10 dolarów, Ukraińcy odpowiadają: z nawyku. I dodają, że reform gospodarczych w kraju nie będzie, póki nie zezwolą na nie oligarchowie z otoczenia prezydenta Kuczmy. Wybranego właśnie na drugą kadencję.
Z informacji, jakie prezentują media i politycy, wnosić można, że Polska jako państwo oraz jej gospodarka znalazły się w sytuacji dramatycznej. Dla jednych jest to tylko zjawisko przejściowe, związane z nadmiarem reform, które zostały źle przygotowane, a koszty ich przeprowadzenia poważnie nieoszacowane. Dla innych oznacza to wchodzenie Polski na niebezpieczną ścieżkę prowadzącą do stagnacji czy wręcz kryzysu. Niestety, groźba kryzysu jest całkiem realna.
Eksperci z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową do sektora publicznego zaliczyli wszystkie instytucje państwowe i komunalne finansowane ze środków publicznych. Jest on znacznie większy niż ten oficjalny, określony na podstawie kryteriów formalnoprawnych przez Ministerstwo Finansów i wykazywany w statystykach. I dzieje się w nim jeszcze gorzej niż w oficjalnym.
Mija 10 lat od rozprawy chińskich władz ze zrewoltowanymi studentami na placu Tiananmen. Ocena tych wydarzeń jest oczywista i nie zmienia się. Jednak dominujący w Polsce obraz "chińskiego imperium zła" - prześladowań dysydentów i brutalnych represji - niemal całkowicie przesłania dokonujące się w Chinach przemiany. Chinom, niezależnie od werbalnych deklaracji, udaje się odchodzić od komunizmu, a Rosja grzęźnie w marazmie. Dlaczego?
Tuż po dniu święta pracy swój dzień święcił kapitał: 3 maja wskaźnik koniunktury giełdowej Dow Jones w Nowym Jorku po raz pierwszy w historii przekroczył 11 tys. punktów. Jeszcze większe wrażenie robi inny rekord amerykańskiej gospodarki: osiem lat nieprzerwanego wzrostu, i to nie po małym kroczku, ale po 3, 4 i więcej procent. Rekordowo niskie bezrobocie. Rekordowo niska inflacja. Ameryka staje się wyspą prosperity na morzu coraz powszechniejszej stagnacji albo i recesji. Dlaczego?
Inicjatywy gospodarcze Leszka Balcerowicza zwykle nie budzą entuzjazmu AWS. Za sukces więc wypada uznać, że po wstępnym zapoznaniu się z przedstawioną przez wicepremiera Strategią rozwoju gospodarczego Polski do 2010 roku koalicjanci zgodnie uznali, że kraj powinien się rozwijać, a nie pogrążać się w stagnacji albo - co gorsza - zacząć się cofać. Wspólny cel nie oznacza jednak jeszcze zgody co do sposobów jego realizacji, tu o jednomyślność będzie bardzo trudno. Na razie cieszyć się można tylko z tego, że koalicja dała sobie szansę dalszej dyskusji, z której - jak pamiętamy- nie skorzystała po opublikowaniu w ubiegłym roku Białej Księgi Podatków.