Od chorego można wyciągać ostatnie grosze i dobrze z tego żyć. W gospodarce takim schorowanym organizmem jest górnictwo. Dla jednych jest ono pożywką, innych potrafi śmiertelnie zatruć.
Złodzieje! – skandowali działacze górniczej Solidarności przed gabinetem Henryki Pieronkiewicz, wiceprezesa Kompanii Węglowej w Katowicach. Była szefowa PKO BP i Banku Przemysłowo-Handlowego w Krakowie podjęła się kilka miesięcy temu uzdrowienia finansów połowy naszego górnictwa. Łatwo powiedzieć.
Zarząd nad świeżo powstałą Kompanią Węglową przejęli bankowcy. I natychmiast wybuchła afera. Z dnia na dzień okazało się, że długi kopalń wynoszą już nie 20, a 24 mld zł. Prawdopodobnie są jeszcze większe.
Gospodarka wytrzyma półroczny strajk w górnictwie – kopalnie nie
Może ustalić w referendum, że górnictwo ma być na zawsze wyjęte spod praw rynku
To rynek likwiduje kopalnie – związkowcy nie chcą tego przyjąć do wiadomości
Podlubelska Bogdanka – najlepsza i najbardziej dochodowa kopalnia węgla kamiennego – idzie na sprzedaż. Nowy właściciel ma za nią dać co najmniej 300 mln zł. W wyścigu uczestniczą dwie znane firmy i załoga. Żeby zapłacić, każdy z konkurentów będzie musiał zaciągnąć pożyczkę.
W górnictwie działa trzydzieści związków zawodowych – każdy samorządny i niezależny. Głównie z nazwy: kilkuset działaczy pobiera pensje z kopalnianych kas, kopalnie utrzymują związkowe biura. Szefowie spółek i związkowy aparat to jedna zgrana drużyna.