Nikt nie potrafi odróżnić kukurydzy pozbawionej męskości od normalnej. Naszym oczom umyka też fakt, że żeńskie komórki męskosterylnej, czyli wykastrowanej rośliny zostały sztucznie zapłodnione przez bujniejszą odmianę tego samego gatunku, co gwarantuje o wiele wyższe plony. Dlatego plantacje roślin ulepszonych genetycznie, choć wystawione na widok publiczny, w praktyce są w Polsce tajne.
Najpierw choroba wściekłych krów, teraz afera z dioksynami uświadomiły nam, jak niebezpieczne może być jedzenie. Salmonella w tym towarzystwie jawi się jak oswojone zwierzę domowe. Zwykła żywność bezpowrotnie się skompromitowała - co do tego zgadzają się zarówno biotechnolodzy, jak i ich zagorzali przeciwnicy, ekolodzy. Co w zamian?
Transgeniczne pomidory, kukurydza, rzepak, ziemniaki i soja zdobywają nowe rynki. Ich uprawa w porównaniu z odmianami konwencjonalnymi jest mniej pracochłonna i bardziej opłacalna. W Polsce nie można jednak produkować żywności transgenicznej, nie można też nią handlować, ponieważ brakuje odpowiednich uregulowań prawnych. Polska - jako przyszły członek Unii Europejskiej - powinna te braki jak najszybciej nadrobić.