Rozmowa z Naomi Klein, autorką światowego bestselleru „No Logo”, o wojnie w Iraku, drapieżnych korporacjach, mądrych alterglobalistach i zakutych liberałach
Rozmowa z Josephem Stiglitzem, najsłynniejszym współczesnym ekonomistą, o słabościach rynku i globalizacji
Jeśli nie masz pracy i pieniędzy, słuchasz punk rocka, podoba ci się Che Guevara, gardzisz policjantami, ubierasz się w demobil, nie jadasz mięsa, tęsknisz za barami mlecznymi, bank odmówił ci kredytu, czekasz, aż LPR połączy się z Samoobroną, a George Bush wyzyskuje (*niepotrzebne skreślić) – prawdopodobnie jesteś polskim alterglobalistą.
Czy za miesiąc Warszawa stanie w ogniu? Na Europejskie Forum Ekonomiczne zjadą się do nas z całego świata przeciwnicy globalizacji, obrońcy biednych i uciśnionych. Przyłączy się do nich krajowy barwny zaciąg buntowników.
Był głupi zbieg okoliczności. Biznesmeni-dżentelmeni, w garniturach od Armaniego, debatujący o interesach, ale i o świecie, sztuce i społeczeństwie, słowem prestiżowe forum gospodarcze Davos przenosi się do Ameryki, a tam śmierdzi największym skandalem gospodarczym stulecia.
Na Park Avenue, najelegantszej i najbogatszej alei na Manhattanie, nigdy chyba nie leżało tyle końskiego łajna. Policjanci na koniach całą sobotę stali w czterech rzędach w poprzek alei. Nie był to początek kawaleryjskiej szarży, lecz pokaz bezpieczeństwa dla uczestników i przeciwników Światowego Forum Gospodarczego, które ze szwajcarskiej wioski Davos (gdzie obraduje co roku) przeniosło się wyjątkowo do hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku.
Po 11 września trudniej być pacyfistą. Antyglobaliści, międzynarodówka XXI w., przegrupowują siły. Jak atakować po ataku na World Trade Center i Pentagon? Jak przekonać, że kapitalizm made in USA grozi światu bardziej niż ślepy terror?
Według różnych szacunków do Genui, gdzie doszło do zbrojnej konfrontacji globalistów z antyglobalistami, z Polski pojechało od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Ich przeciętny wiek – dwadzieścia kilka lat, choć zdarzali się licealiści i sześćdziesięciolatkowie. Byli to zarówno studenci jak i pracujący. Wyjechali z własnej inicjatywy – nie byli „delegatami” swoich organizacji, finansowali wyjazd z własnych środków, czasami z nieznaczną pomocą (np. Nurtu Lewicy Rewolucyjnej lub anarchistów niemieckich w załatwieniu autokaru z Berlina).
Od spotkań na szczycie nie ma co oczekiwać przełomów. Spotkanie liderów siedmiu najbogatszych państw świata i Rosji w Genui – w cieniu stutysięcznych zamieszek – zajęło się najpoważniejszymi bolączkami globu i przyniosło kilka ważnych konkretów, ale pokazało także różnice dzielące jego uczestników.
Równo siedemdziesiąt lat temu policja zabiła pięciu protestujących robotników w Adalen, niewielkiej miejscowości na północy. Strzały te gruntownie zmieniły oblicze kraju: partia socjaldemokratyczna na trwałe zdobyła władzę realizując z powodzeniem politykę dobrobytu. Od tego czasu nikt też już nie strzelał do demonstrantów – aż do czerwcowego szczytu Unii Europejskiej w Göteborgu, kiedy broniący się przed kamieniami policjant zranił z pistoletu trzech uczestników największych w tym kraju po wojnie zamieszek ulicznych.