Pacjentki szpitala im. A. Falkiewicza na Brochowie w komentarzach w sieci stają murem za personelem porodówki. To skutki serii artykułów, które dyrektorce szpitala zarzucają fanatyzm religijny. Kto ma rację w tym sporze?
Jan K., wrocławski ginekolog i położnik, został nieprawomocnie skazany na dwa lata w zawieszeniu na cztery za gwałt na jednej pacjentce i tzw. inne czynności seksualne na drugiej. Inne kobiety skarżyły się na niego od lat. Mimo to pozostawał bezkarny. A gdy w końcu zapadł wyrok, jest jaki jest.
Rozmowa z ginekologiem prof. Hubertem Hurasem z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego o presji wywieranej na lekarzy i najtrudniejszych decyzjach w położnictwie.
Wpadli, rzucili się do szaf, zabrali, co chcieli. Tak krótko można opisać styczniową interwencję w gabinecie dr Marii Kubisy. Sąd właśnie uznał, że zabranie przez agentów CBA kartoteki wszystkich pacjentek lekarki było niedopuszczalne. Już drugi raz w tym tygodniu dowiadujemy się, że jeśli służby działają w czyimś interesie, to chyba wyłącznie we własnym.
Wiele kobiet musi się mierzyć z problemami w polskich szpitalach. Jak długo jeszcze?
Jeśli prawo lub instytucje są takie, że ktoś przez nie umiera, nie można ich nie zmienić. Konsensus, że zmiana jest niezbędna, już jest – niepotrzebna śmierć Doroty Lalik z Nowego Targu, 33-latki w chcianej ciąży, wstrząsnęła chyba wszystkimi.
Mama Ginekolog straciła czujność i wygadała się, że znajome i rodzinę przyjmuje co prawda po godzinach, ale na NFZ i w znakomicie wyposażonym gabinecie uniwersyteckiej kliniki. I wybuchł skandal.
Minister zdrowia w niecierpiących zwłoki okolicznościach może zlecać kontrole wojewodom i konsultantom krajowym. Jak choćby w listopadzie 2021 r., gdy polecił prezesowi NFZ przeprowadzenie kontroli w szpitalu w Pszczynie. Tym razem takiej decyzji nie podjął.
Polki są coraz częściej zainteresowane wkładkami wewnątrzmacicznymi, pytają o nie swoich ginekologów. Ale NFZ po cichu utrudnia im dostęp do nich.
Polka idzie dziś po zaświadczenie od psychiatry nie tylko wtedy, kiedy potrzebuje aborcji, ale i po to, żeby zagwarantować sobie cesarskie cięcie. Rodzi w ten sposób już co druga. Eksperci WHO i ONZ przypatrują się tej sytuacji ze zdziwieniem, pytając, co właściwie dzieje się na polskich porodówkach?