Wciąż brakuje metod, które pozwolą na błyskawiczne zdiagnozowanie stanu naszego zdrowia. Zapewne nie będą one powszechne jutro, ani za rok, już wiadomo, jak mogą działać.
Nie każdy z nas jest genetycznie jednorodnym organizmem – niektórzy są zlepkiem komórek dwóch różnych organizmów.
Między kobietą a mężczyzną istnieje różnica, kwitowana żartobliwie przez Francuzów radosnym okrzykiem: Vive la petite différence! Współcześni genetycy przyjrzeli się tej „małej różnicy” dokładniej.
Do niedawna wszystko było jasne – tata był tatą, a mama mamą. Najnowsze odkrycia pokazują, że może być odwrotnie. Rewolucja biologiczna zmusza do zdefiniowania na nowo takich pojęć jak płeć, rodzicielstwo i samo człowieczeństwo.
Świat zawrzał, gdy amerykańska firma Clonaid oświadczyła, że urodziło się pierwsze sklonowane w ich laboratoriach dziecko. Z najnowszych badań wynika, że każdy, kto twierdzi, iż dokonał takiej sztuki, kłamie.
W kwietniu mija 50 lat od rozszyfrowania struktury DNA – odkrycia uważanego przez wielu za najważniejsze w naukach przyrodniczych w XX wieku.
Dzięki nieskomplikowanemu badaniu krwi będziemy mogli przewidzieć długość swojego życia – twierdzą amerykańscy naukowcy. Ich polscy koledzy studzą optymizm i twierdzą, że sprawa nie jest taka prosta.
„Między myszą a człowiekiem nie ma większych różnic” – przeczytałem w jednej z gazet po doniesieniach o ustaleniu sekwencji DNA myszy. Myślę, że jednak są. Tłumaczenie różnic między człowiekiem a myszą wyłącznie niewielkimi różnicami w liczbie genów jest uproszczeniem.
Futurolodzy twierdzą, że dzięki zabiegom genetycznym staniemy się niedługo nowym gatunkiem.
Matka natura potraktowała nas po macoszemu. Dlaczego salamandry potrafią zregenerować odciętą nogę, a człowiek nie potrafi? Czyż nie byłoby wspaniale, gdybyśmy też mogli odtwarzać uszkodzone kończyny lub inne organy naszego ciała?