Głośny przypadek gdańskich gimnazjalistów, którzy dręczyli swą koleżankę Anię, miał być nauką dla innych. Od zdarzenia minęły ponad dwa lata, a wyroku wciąż nie ma.
Kiedy stocznie w Gdyni, Szczecinie, Gdańsku traciły pieniądze i klientów, inni korzystali z gospodarczej prosperity. Na czym budowali sukces? Czy są jeszcze szanse, żeby pójść ich śladem?
Westerplatte ma być Muzeum Pola Bitwy; o ten koncept toczy się cichy bój między PO i PiS. Premier Tusk chce na tym polu budować własną politykę historyczną, we współpracy, a nie w konfrontacji z Niemcami. Miejscu ma być przywrócony stan sprzed 1 września 1939 r. Czym zatem było wówczas Westerplatte i jak powstało?
Kiedy na Westerplatte zjechała na wizję lokalną dwójka najbliższych współpracowników premiera, stało się jasne, że Donald Tusk chce mieć na Wybrzeżu swój odpowiednik Muzeum Powstania Warszawskiego, historycznej opoki braci Kaczyńskich.
Cudów nie ma. Inwestorzy nie zmienią się w obrońców roślin i zwierząt, które żyją na terenach ich budów. A na tej naiwności opiera się system, który ma zapobiegać niszczeniu środowiska.
Sprawdziliśmy w Trójmieście, jak rodził się układ. Nie ten opisywany przez premiera, ale układ zależności między Januszem Kaczmarkiem, Konradem Kornatowskim, Jarosławem Marcem, Zbigniewem Ziobrą i... Rafałem R. Pomagali sobie – i totalnie nie ufali. Żyli w świecie hakowej i podsłuchowej paranoi.
Co miał na myśli Jarosław Kaczyński, zarzucając Donaldowi Tuskowi i gdańszczanom „intelektualną fascynację niemieckością”? Taka fascynacja chyba rzeczywiście występuje, ale czy to źle?