W 1946 r. wyrokiem polskiego sądu Carl Maria Splett, biskup gdański, z czasów Wolnego Miasta i II wojny światowej, uznany został za nazistowskiego zbrodniarza. Szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza nie kryje, że tamten proces przysparza mu moralnych rozterek, jakich nie spodziewał się doświadczyć.
Kto by pomyślał, że zarobić można nawet na tym, iż ludzie zalegają miastu z zapłatą czynszów za mieszkania komunalne? A zarobiły pracownice Rejonu Obsługi Mieszkańców nr 4 w Gdańsku Przeróbce.
Gdybyśmy umieli w sposób pragmatyczny dyskontować przeszłość, to szlak po najnowszej, solidarnościowej historii powinien był powstać dziesięć lat temu, kiedy Polska miała swoje pięć minut – z zagranicy przyjeżdżali turyści ciekawi kraju, który właśnie się przed nimi otwierał, a w wyobrażeniach Polaków żywy był mit pięknej i szlachetnej panny „S”. Jednak dopiero teraz, głównie z poczucia traconych szans, rodzą się pomysły, jak sprzedać owe wątki, jak pokazać udział Polski w demontażu systemu komunistycznego.
Wydawało się, że po ostatniej powodzi, jaka spustoszyła nasz kraj przed czterema laty, wielka woda już nas nie zaskoczy. Że wyciągnęliśmy wnioski z błędów i wiemy, ile może kosztować niefrasobliwość. Stało się inaczej: kiedy wielka woda spadła na Gdańsk, zawiodło wszystko. Ekipom ratowniczym pozostało tylko usuwanie skutków powodzi.
Browar gdański należący do Hevelius Brewing Company (HBC) miał być „perłą przynoszącą splendor miastu”. Tymi słowy Zdzisław Bogusz, szef firmy, agitował radnych do sprzedaży HBC spółce Brewpole B.V. A oto finał: browar zlikwidowany, ludzie zwolnieni, zdemontowane nowiuteńkie urządzenia warzą piwo gdzie indziej, gmina Gdańsk procesuje się o odszkodowanie, zaś Z. Bogusz przygotowuje do prywatyzacji kolejną firmę komunalną.
Coraz więcej nazwisk władz Gdańska media redukują do inicjałów, bo prokurator ich posiadaczom zarzucił popełnienie przestępstw. O wiceprzewodniczącym Rady Miasta pisze się teraz Wacław Sz., a o wiceprezydentach – Jerzy G. i Wacław B. Ojcowie miasta spekulują: kto następny i kto za tym stoi?
Wyciszony Wrzeszcz przedmiejski, Wrzeszcz z powieści Pawła Huellego „Weiser Dawidek”, dawno zarósł blokami, hurtowniami i asfaltem, więc Wojciech Marczewski, reżyser, przeniósł akcję swojego filmu „Weiser” na Dolny Śląsk, gdzie przeżył własne magiczne dzieciństwo. Ale lokalni gdańscy patrioci nadal wierzą, że między ulicami Słowackiego i Wojska Polskiego, między plażą Jelitkowa i morenowymi Lasami Oliwskimi żyje duch Wrzeszcza, sprawca wszystkich niezwykłych historii. Według Mieczysława Abramowicza, dziennikarza i historyka Gdańska, z duchem tym spotkał się na pewno Günter Grass, a potem jeszcze Stefan Chwin i Paweł Huelle.
Dwaj lekarze – ginekolog i laryngolog – naurągali organizacjom antyaborcyjnym. Sprawą zajął się sąd lekarski w Gdańsku, który niedawno postanowił ukarać doktorów za naruszenie dóbr Izby Lekarskiej oraz jej prominentnych przedstawicieli. Zdaniem sądu, naurąganie było mniej szkodliwe niż informowanie dziennikarzy o poczynaniach korporacyjnego wymiaru sprawiedliwości.
Zarząd Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich ogłosił w prasie, że Jakub Szadaj, były przewodniczący gminy wyznaniowej w Gdańsku, został usunięty ze wspólnoty z powodu nadużyć finansowych i złamania prawa żydowskiego. Szadaj zareagował na to pozwem o naruszenie dóbr osobistych.
Przedstawicieli gdańskich elit nieco szokuje pomysł malarza Macieja Świeszewskiego i księdza Krzysztofa Niedałtowskiego, by namalować „Ostatnią Wieczerzę”, gdzie apostołom użyczą twarzy gdańscy notable. Wchodzisz do kościoła, a tu z ołtarza głównego z obrazu o gigantycznych rozmiarach dziewięć metrów na pięć spoglądają na ciebie znajomi, o których to i owo wiesz, których niekoniecznie lubisz i szanujesz. I jak tu uklęknąć?