Już u wejścia jest fałsz. Zdania – „Na początku był Napoleon. Jego polityka podbojów połączyła Prusy i Rosję...” – są nicią przewodnią wystawy „Potęga i przyjaźń. Berlin–Petersburg 1800–1860” w berlińskim Gropius-Bau. Tymczasem na początku prusko-rosyjskiej przyjaźni był rozbiór Polski. Dopiero potem Napoleon, a po nim święte przymierze dla utrzymania polskiego łupu...
To już tradycja: każdej jesieni Rosja grozi Ukrainie, a pośrednio i reszcie Europy, zakręceniem gazowego kurka. I jak co roku powraca pytanie: bać się czy nie?
Dawniej mówiono: co dobre dla Forda, to dobre dla Ameryki. Nieporównanie większą pozycję w Rosji osiągnął Gazprom. Dziś można to powiedzenie odwrócić: co dobre dla Rosji, to dobre dla Gazpromu.
Gaz to paliwo, które napędza polskich polityków. Każdy ma wła-sny pomysł, jak wyrwać Polskę ze szponów rosyjskiego Gazpromu i zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. Spory nie ustają, rodzą się księżycowe pomysły. My tymczasem tkwimy w szponach krajowego gazowego monopolisty i nic nie wskazuje, byśmy się z nich wyrwali. Ceny rosną, a zima może być ostra.
Poza Polską i Norwegią, które na warszawskiej konferencji „Gaz dla Europy” 23 lutego reprezentowane były przez ministrów, inne rządy przysłały same płotki. Z rosyjskiego Gazpromu nie było nikogo. Chociaż więc miliardy metrów gazu pójdą z Rosji na zachód przez Polskę, a z powrotem miliardy dolarów – mapa sieci gazowniczej naszego kontynentu rysowana będzie gdzie indziej.
Dla jednych Gazprom jest jak Związek Radziecki: potężny, zajmujący jedną szóstą światowego rynku i przez to niezbędny dla globalnej równowagi, ale też budzący nieufność i obawy, fatalnie zarządzany i dlatego skazany na rozpad. Innym przypomina najsłynniejszy obraz Leonarda da Vinci – nie z powodu wartości (praktycznie nie do oszacowania), ale dlatego, że firma ta jest równie tajemnicza, jak uśmiech Giocondy.
Dymisje wiceministrów nie wywołują zwykle większego echa, ale Jan Szlązak opowiadał za newralgiczne dla kraju dziedziny: górnictwo, hutnictwo i energetykę. Tydzień wcześniej ogłosił, że reforma górnictwa się udała – wreszcie zaczęło ono przynosić zyski; jeżeli byłoby to prawdą, to powinien najpierw dostać ordery, a potem Nobla z ekonomii. Tymczasem premier błyskawicznie podpisał dymisję kolegi ze śląskiej drużyny.