Jeśli uda się opanować technologię zgazowania węgla w jego naturalnych złożach, to Polska stanie się prawdziwą potęgą energetyczną. Większą, niż wieszczą to dziś optymiści liczący na zasoby gazu z łupków.
Mieliśmy być drugą Japonią, potem drugą Irlandią, ostatnio jesteśmy kuszeni wizją drugiej Norwegii. Wszystko za sprawą złóż gazu łupkowego, które może mamy. A może i nie.
Polska leży na gigantycznych złożach gazu, które rząd oddał za bezcen Amerykanom, po to, byśmy nadal byli uzależnieni od rosyjskiego Gazpromu. To nowa teoria spiskowa, robiąca karierę w niektórych mediach. Mamy więc ten gaz czy nie?
Pod stopami mamy ogromne zasoby czystej energii. Jej wykorzystanie mogłoby nas odciążyć od konieczności zużywania klasycznych paliw w elektrowniach i zmniejszyć emisję dwutlenku węgla. Prawda to czy bajka?
Zima trzyma i znów mamy kłopoty z gazem. Musimy iść po prośbie do rosyjskiego Gazpromu.
Europa dogaduje się z Rosją w sprawie gazu. Czy w tej plątaninie rur widać już jakieś światło?
Robert Muszański żyje z wody. O wiele lepszej niż ta, która płynie w naszych kranach. Jego odbiorcy nalewają ją w butelki i naklejają własne etykietki.
Idzie zima, jak co roku powraca więc lęk: co będzie z gazem? Ile będzie kosztował? I czy ktoś nam przypadkiem nie zakręci kurka?
Europa coraz bardziej odczuwa skutki zakręcenia przez Rosję kurków z gazem. W Polsce na razie bez paniki. Ponoć mamy tyle gazu, że wystarczy, żeby przetrwać zimę. Tylko co dalej?
Władimir Putin podczas wizyty w Polsce złożył zaskakującą ofertę dotyczącą dostaw gazu. Można ją streścić: gaz - tak, Gudzowaty - nie. Polscy politycy przyjęli to ze zrozumieniem. Obie