Powoli gaśnie nadzieja na wielkie złoża polskiego gazu łupkowego. Państwowy Instytut Geologiczny postanowił więc podkręcić kurek gazowy.
Gaz łupkowy, terminal LNG, nowe gazociągi, interkonektory i magazyny gazu mają być naszą polisą bezpieczeństwa energetycznego. Łatwo powiedzieć, trudniej zbudować.
Ten rok może przesądzić o losie polskich łupków. Wszystko w rękach geologów i prawników. Pierwsi szukają gazu, drudzy dobrego prawa.
Rząd przyjął projekt przepisów regulujących wydobycie gazu łupkowego. Nareszcie. Ale jeśli poszukiwania gazu będą prowadzone w takim samym tempie jak prace legislacyjne, to tego gazu długo jeszcze nie będzie.
W przyszłym roku ruszy przemysłowe wydobycie gazu łupkowego – zapowiedział Piotr Woźniak, wiceminister środowiska i Główny Geolog Kraju. Nie wszyscy skłonni są mu wierzyć. Za dużo padło już obietnic.
Podróż amerykańskiego sekretarza stanu ułożona została tak, że John Kerry do Polski przybył z Arabii Saudyjskiej. Kraj ten - w bezprecedensowym w historii dyplomacji posunięciu - zrezygnował z fotela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ pod pretekstem, że świat za mało robi, by położyć kres wojnie domowej w Syrii.
Nad Zatoką Meksykańską rozpoczyna się właśnie największa światowa rewolucja, odkąd Deng Xiaoping wprowadził w Chinach kapitalizm.
Eksploatacja gazu łupkowego wzbudza wątpliwości? To dopiero przedsmak tego, co nas czeka za parę lat. Na horyzoncie pojawiło się już bowiem nowe, jeszcze bardziej kontrowersyjne źródło węglowodorów.
Donald Tusk nieopatrznie obiecał, że w 2013 rozpocznie się wydobycie gazu łupkowego. Tymczasem gazu nie ma, odwiertów mało, klimat dla poszukiwań niesprzyjający a inwestorzy wycofują się z Polski. Trzeba szybko znaleźć winnego. Padło na ministra środowiska Marcina Korolca.
Niebawem w Polsce, a za nią w Europie, zapadną decyzje o przyszłości gazu z łupków. Dla jego przeciwników to ostatni moment, by uratować kontynent przed katastrofą lub zabezpieczyć swoje polityczne i finansowe interesy.