Według zapisów z 1921 r. urząd prezydenta miał skromne kompetencje. Nie brał udziału w rządzeniu krajem, tylko czuwał nad przestrzeganiem konstytucji i jako arbiter dbał o nadrzędny interes państwa. Jak to się zmieniało przez sto lat?
W rocznicę morderstwa pierwszego prezydenta RP rozmawiamy z prof. Jerzym Kochanowskim o nastrojach tamtych czasów.
Po pięciu latach starań do Sejmu wróci replika przedwojennej tablicy upamiętniającej Gabriela Narutowicza. W jakiejś mierze to sukces POLITYKI i naszego czytelnika z Gdańska.
Zanim Gabriel Narutowicz został dostojnym profesorem, ratował polskich rewolucjonistów i był poszukiwany przez władze carskie. Ducha przekory i odwagę zachował do końca życia.
Obu prezydentów łączy to, że zginęli w tragicznych okolicznościach. Zasługi ich są już różnej miary, a zdecydowanie różni ich tryb dokonanego upamiętnienia.
Zabójca prezydenta ogłosił w dniu wykonania wyroku: „Umieram szczęśliwy, że dzieło zbudzenia sumień i zjednoczenia serc polskich już się spełni”.
Nigdy dość, jak się okazuje, przypominania, w jakiej atmosferze doszło 95 lat temu do zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza.
16 grudnia przypada 95. rocznica zamordowania prof. Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta ledwie co odrodzonej Polski. W gmachu Sejmu upamiętniała go wmurowana w latach 20. tablica. Warto ją przywrócić.
Ignacy Jan Paderewski jest często wymieniany w jednym rzędzie obok Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa. Czy słusznie? Jaką rolę ten wybitny muzyk odegrał w historii Polski?
Prezydent Gabriel Narutowicz zginął niejako w zastępstwie. Proces zamachowca, który sam poprosił o karę śmierci, trwał zaledwie 10 godzin.