Obecne władze sądzą, że dały odpór alarmom Komisji Europejskiej w sprawie naruszeń konstytucji w Polsce. Są w błędzie.
PiS zwykł przedstawiać sytuację wokół Trybunału jako „kryzys” lub „spór”.
Ani spotkanie wiceszefa Komisji Europejskiej Timmermansa, ani spotkanie parlamentarnej opozycji z udziałem „obserwatora” z PiS nie przyniosły przełomu.
Zgodziliśmy się, że Polska musi rozwiązać ten problem sama wewnętrznie – mówiła premier Beata Szydło po spotkaniu z wiceszefem KE.
W Brukseli mówi się, że to błędna retoryka. W sprawie wszczętej wobec Polski procedury nie jest istotne, czy przyjedzie Juncker czy Timmermans, obaj stoją na straży tych samych zasad.
Wiceszef Komisji Europejskiej już zapowiedział, że wróci do Polski za dwa tygodnie, prawdopodobnie po to, by przekonać się, co zostało z jego napomnień.
Timmermans dla PiS może się okazać przeciwnikiem wagi znacznie cięższej. Szczególnie że po kryzysie wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego poczuł krew.