Franek Warzywa & Młody Budda śpiewali o święcie ziemniaka i największym pomidorze na świecie, zdobyli fanów za granicą i otarli się o konkurs Eurowizji, który mieliby szanse wygrać. Teraz tematykę warzywną porzucają dla inspiracji science fiction.
Takiego rapu nie potraktuje poważnie publiczność tego nurtu. Ale nie sądzę, by się szczególnie gniewała, bo pomysł Franka Warzywa i Młodego B omija wszystkie rafy: niby satyra, ale bez zjadliwej ironii, niby teksty z pogranicza absurdu, ale przecież można je odczytać jako całkiem poważne metafory.