Rozmowa z Francisem Fukuyamą o Chinach, Rosji i o tym, dlaczego Ameryka nie obroni naszej demokracji.
Dlaczego prof. Fukuyama odwołał koniec historii, który wcześniej zapowiadał?
W Rio de Janeiro 50 tys. osób, w tym 1,5 tys. negocjatorów ze wszystkich państw ONZ, próbowało opisać nowy ład świata na XXI w.
Rozmowa z Francisem Fukuyamą o współczesnym nieładzie, intrygujących analogiach historycznych oraz podobieństwach między Władimirem Putinem, Viktorem Orbánem i Jarosławem Kaczyńskim.
O rząd dusz na świecie w czasach kryzysu walczą ze sobą dwie drużyny. Jedną reprezentują kapitaliści z Wall Street, drugą – komuniści ze spółki akcyjnej Chiny SA. Co wyniknie z tej rywalizacji – zastanawia się Francis Fukuyama.
Amerykański ekonomista i politolog w rozmowie o nieporządkach w głowach i na świecie.
Wpływowe amerykańskie czasopismo „The Foreign Policy” poprosiło znakomitych autorów, by wskazali najgroźniejsze idee początku XXI w. Pierwsze, co się rzuca w oczy czytelnikowi z naszym doświadczeniem historycznym, to brak w tym przeglądzie komunizmu. Wraz z upadkiem bloku sowieckiego i zmianami w Chinach ta idea trafiła już do lamusa historii. Snu z oczu zachodnim intelektualistom nie spędza też globalizm ani feminizm. Niepokój budzą idee, które dopiero się kształtują lub zaczynają szerzej oddziaływać. Oto niebezpieczna ósemka. Przedstawiamy ją bez komentarza. Czytelnicy zauważą zresztą, że niektóre wypowiedzi są polemiczne wobec siebie.
Z Francisem Fukuyamą rozmawia Edwin Bendyk
Futurolodzy twierdzą, że dzięki zabiegom genetycznym staniemy się niedługo nowym gatunkiem.
Stu ministrów i tyluż intelektualistów (Amoz Oz, Francis Fukuyama, George Soros) odprawiło w ub. tygodniu w Warszawie świeckie modlitwy do najświętszej demokracji. Zaklinano, by umacniać ją gdzie można, budować jej nowe świątynie, a także nieść jej pochodnie ku ludom ciemnym, zgoła barbarzyńskim i niebezpiecznym. I nagle, na ostatnim nabożeństwie, przy sali już przerzedzonej, strażnik sakramentu minister Francji, która w 1789 r. wynalazła prawa człowieka i obywatela, zerwał przedstawienie dając wszystkim do zrozumienia, że demokracja nie jest religią, a już USA na pewno nie są jej arcykapłanem.