Genialny fizyk już na początku ubiegłego stulecia przewidział istnienie fal grawitacyjnych, lecz dotychczas uzyskano jedynie pośrednie dowody ich występowania; samych fal wykryć się nie udało. Wkrótce zostanie uruchomiony ogromny układ detektorów zdolny zarejestrować te rozchodzące się z głębin kosmosu zmarszczki czasoprzestrzeni.
Świat, jaki znamy, jest trójwymiarowy – obiektom materialnym przypisujemy szerokość, wysokość i głębokość. Po uwzględnieniu czasu otrzymujemy czterowymiarową czasoprzestrzeń, w której żyjemy. Fizycy do tej pory twierdzili, że w rzeczywistości świat ma więcej wymiarów – 10, 11, a może nawet 26. Ostatnio pojawiła się jednak przeciwstawna koncepcja: wymiarów jest mniej niż cztery, być może nie ma ich wcale.
Po przeszło 40 latach rozwikłano w końcu zagadkę słonecznych neutrin. Potwierdzono, że neutrino – ten najciekawszy okaz w menażerii cząstek elementarnych – zmienia swą tożsamość w drodze ze Słońca na Ziemię. By móc to zrobić, musi – wbrew obowiązującej teorii – być obdarzone choćby niewielką masą. To zaś oznacza, że neutrina wnoszą swój udział do globalnego bilansu energii i grają pierwsze skrzypce w kosmicznej harmonii sfer. Wszechświat jest bowiem oceanem neutrin.
W ubiegłym roku uruchomiono w okolicach Nowego Jorku akcelerator RHIC, który umożliwi badanie nowego stanu materii – plazmy kwarkowo-gluonowej – produkowanej w zderzeniach jąder atomowych rozpędzonych do rekordowo wielkich energii. W związku z tą perspektywą pojawiły się wątpliwości, czy wytworzony zalążek takiej plazmy nie zacznie pochłaniać otaczającej nas materii, przekształcając ją lawinowo w inną jej formę. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby globalny kataklizm o niewyobrażalnych skutkach.
Stworzona sto lat temu teoria kwantów całkowicie odmieniła obraz świata. Skaziła klarowny determinizm fizyki klasycznej fundamentalną przypadkowością, naraziła na szwank zdrowy rozsądek fizyków. Przy całej swej dziwaczności mechanika kwantowa jest obecnie wiedzą jak najbardziej praktyczną – objaśnia działanie tranzystora, reaktora, lasera.
Wnętrze naszej planety skrywa niezwykłą maszynę. Napędzana ciekłym żelazem wytwarza od milionów lat ziemskie pole magnetyczne. Dynamo pracuje zwykle spokojnie, jednak co kilkaset tysięcy lat jakby słabnie, zatrzymuje się, lecz wywróciwszy do góry nogami magnetyczne bieguny Ziemi znów odzyskuje siły. Geofizykom udało się w końcu zrozumieć działanie tej maszyny.
Jakiś czas temu ze zdziwieniem ujrzałem na czołówkach gazet informację, że w CERN – Europejskim Laboratorium Cząstek Elementarnych w Genewie zaobserwowano nowy stan materii zwany plazmą kwarkowo-gluonową. Zderzając rozpędzone jądra atomowe stworzono w laboratorium warunki, jakie panowały zaraz po Wielkim Wybuchu, gdy wszechświat był niewyobrażalnie mały i gorący.
Mamy w kraju lekarzy, którzy wybijają się ponad przeciętną. Umieją zdobyć najlepszą aparaturę, wprowadzają innowacyjne metody leczenia. Od nich bierze początek medycyna XXI wieku skrojona na polską miarę.
Gazowy pęcherzyk uwięziony w cieczy może błyskać, niby reflektory na dyskotece, w rytmie skierowanej nań dźwiękowej fali. Po dziesięciu latach gorączkowych wysiłków udało się w końcu wyjaśnić mechanizm zagadkowej przemiany dźwięku w światło. Rozważane są już możliwości praktycznego wykorzystania tego zdumiewającego zjawiska. Być może uda się dzięki niemu zapanować nad reakcjami fuzji termojądrowej.
Fizyka nie wyjaśnia, czym jest czas. Natomiast doświadczalnie weryfikowane badania jego matematycznej struktury wiele mówią o naturze czasu. Wiemy przeto, że upływa on w zmieniającym się tempie, a na granicy czarnej dziury staje zupełnie. Nie wiemy natomiast, czy prawa przyrody rzeczywiście uniemożliwiają powrót do przeszłości.