Sporo wielkich światowych koncernów wyrosło z firm rodzinnych. Czy i my doczekamy się dynastii polskich Fordów, Agnellich, Waltonów?
W wyniku wrogiego przejęcia rodzina Kruków straciła kontrolę nad firmą, którą budowała od ponad 160 lat. Podobno jednak Wojciech Kruk nie narzeka: zjadł ciastko, ma ciastko i jeszcze sporo na tym zarobił.
Sporo wielkich światowych koncernów wyrosło z firm rodzinnych. Część z nich pozostaje nadal pod kontrolą potomków założycieli. Czy i my doczekamy się dynastii polskich Fordów, Agnellich, Waltonów?
Do krakowskiej rodziny Likusów należą luksusowe hotele, wytworne restauracje i najdroższe w Polsce delikatesy. Bogaci i wymagający turyści, podróżujący według wskazówek snobistycznego przewodnika Relais&Chateaux, z Polską i branżą turystyczną kojarzą tylko to nazwisko.
Zdarza się, że po latach sądowych sporów hotele, kamienice, fabryki, a nawet całe uzdrowiska, wracają do rodzin przedwojennych właścicieli. Zwykle nieruchomość idzie zaraz potem pod młotek, ale nie brak śmiałków, którzy próbują swoich sił w odzyskanym biznesie.
Małe rodzinne firmy coraz częściej wykorzystują w swej działalności technologie XXI w. Nie trzeba mieć wielkich pieniędzy, ważniejszy jest dobry pomysł. Ci, którzy już postawili na nowoczesność, wyprzedzają konkurencję o kilka długości.
Piotr i Paweł to nie kolejna zgrabna nazwa jakiejś zachodniej sieci supermarketów. To polska rodzinna firma handlowa, która zaczynała od małego sklepiku, a teraz rzuca wyzwanie wielkim zagranicznym konkurentom.
Artykuł, który odmienił ich życie, ukazał się w nowojorskim „Nowym Dzienniku” w maju, może czerwcu 1990 r. Pamiętają, że na Greenpoint wyrywano go sobie z rąk, wycinano, kserowano, streszczano przez telefon. Opowiadał o decyzji wyjazdu do Polski dwudziestokilkuletniego Roberta Końskiego. Historia wydawała się nierealna i odległa jak lot na Księżyc. A jednak postanowili pójść w ślady Końskiego.
Giełda w Nowym Jorku, najważniejsza na świecie, bije rekord za rekordem: indeks Dow Jones przekroczył właśnie magiczną granicę 10 000 punktów. Niestety nie wtóruje mu WIG, indeks warszawskiej giełdy. Przynajmniej na razie. Powinien pójść mocno w górę, kiedy zaczną tu inwestować fundusze emerytalne. Taką przynajmniej nadzieję ma ponad milion Polaków, którzy zdecydowali się na kupno akcji spółek notowanych na giełdzie, a więc zasmakowali kapitalizmu w wersji stosowanej. Z czasem wielu drobnych graczy i jednorazowych inwestorów odpadło, ale też - w ciągu dziesięciu lat - zrodziły się prawdziwe fortuny. Najzasobniejsze pakiety akcji warte są setki milionów dolarów. Kim są polscy giełdowi multimilionerzy? Jacy są? Na czym się tak szybko dorobili? Co robią z pieniędzmi? Czy Ryszard Krauze to polski Bill Gates, a Sobiesław Zasada to rodzimy Henry Ford? Zajrzyjmy zatem do najgrubszych giełdowych portfeli.