"Zakochany Szekspir" jest opowieścią o opowiadaniu różnych historii, zwłaszcza w teatrze. Nie wiemy, dlaczego pewne rzeczy udają się na scenie, a inne nie. W scenariuszu Stopparda i Normana ta magia zostaje opisana.
Ostatnio toczy się w Niemczech dość gwałtowna dyskusja na temat tradycji oraz typowych dla Niemców zachowań publicznych. Dochodzi tu do głosu skłonność do bardzo szczegółowych opisów i trochę mętnego filozofowania. Ten fason wciąż jest w myśleniu niemieckim obecny, wbrew cierpkim doświadczeniom naszego stulecia. Obok wielu świetnych i pouczających opinii, jest w tym także zakalec mędrkowania, a sui generis masochizm historyczny idzie w parze z przekonaniem, że dzień dzisiejszy jest niemal świetlany.
Nastroje końca stulecia udzielają się również reżyserom. Kino spogląda w przeszłość, przypominając grzechy główne ludzkości: wojny, zbrodnie, nietolerancję i rasizmy wszelkiego rodzaju. Nie da się ukryć, nie był to piękny wiek.
Kiedyś do rozpoczęcia produkcji filmowej potrzebna była przede wszystkim pieczątka odpowiedniego urzędnika państwowego. Film "Ogniem i mieczem" nie powstałby, gdyby nie zgromadzone przez producentów - Jerzego Hoffmana i Jerzego Michaluka - 28 mln złotych. Nigdy by też nie zwrócił kosztów, gdyby nie setki dobrych pomysłów na rozpętanie prawdziwej ogniomieczomanii.
Premiera "Ogniem i mieczem" stała się świętem narodowym, więc krytyka filmowa jest tu bezużyteczna; byłoby to coś w rodzaju zastanawiania się, czy kolory na fladze państwowej są właściwie dobrane. Opinia krytyczna brzmiałaby niestosownie, pozytywna jest bez znaczenia wobec rozdętych rozmiarów entuzjazmu. Natomiast można się zastanowić, jaką to wydarzenie ma wagę w kulturze.
Pozwolę sobie ostrzec przed pójściem do kina tych, którzy nie lubią nadmiaru scen bitewnych, przeplatanych rzewną pijatyką. Ostrzeżenie poniekąd daremne, skoro już przeszło sto lat temu Aleksander Brückner, zarzucając Sienkiewiczowi, iż ukazuje w "Trylogii" przeszłość "zbyt jaskrawo, a jednostronnie", zapowiadał, iż Mistrz w końcu znuży czytelnika, któremu "w ciągłym hałasie wojennym lub gwarze biesiadnym trudno będzie uchwycić fizjognomię codziennego życia". Przepowiednia ta nie sprawdziła się ani na jotę.
Jerzy Hoffman zapowiadał w wywiadach, że filmując powieść Sienkiewicza kręci wielki romans na tle historycznym, nasze "Przeminęło z wiatrem" w XVII-wiecznych realiach. Czy ten zamiar w pełni się powiódł? Od 12 lutego film jest już w kinach.
Ronin w feudalnej Japonii był to samuraj bez przydziału, który angażował się na własną odpowiedzialność do doraźnej akcji zbrojnej, gdy zdarzała się okazja. W filmie pod tymże tytułem występują podobni profesjonaliści współcześni, których bieg historii pozbawił użyteczności; znaleźli się w impasie i gotowi są podjąć się jakiejkolwiek roboty.
Kto jest prawdziwym bohaterem tamtego czasu: Rzeczpospolita i kozacka Ukraina czy też Skrzetuscy, Chmielniccy, Zagłobowie, Bohunowie? Czy chcemy widzieć romans wpisany w dzieje, czy też ważny fragment dziejów Rzeczypospolitej z romansem rozgrywającym się na drugim planie? Pytania można mnożyć i od sposobu ich postawienia zależeć będzie, czy usatysfakcjonuje nas wchodzący na ekrany film "Ogniem i mieczem".
Film "Idol" przynosi, w ciągu dwóch godzin, trzydzieści cztery pełne numery rocka i stanowi sprzężenie muzyki z kinem tak kompletne, jakiego już dawno nie było na ekranach. W związku z czym wyłania się pytanie, co jest warte podobnie absolutne oddanie się kina w służbie gatunku najbardziej aktualnie popularnego, lecz także najbardziej krytykowanego?