„Cyrulik syberyjski” Nikity Michałkowa, jakkolwiek wykonany z udziałem producentów międzynarodowych, stanowi pozycję reprezentacyjną kina rosyjskiego: otwierał festiwal w Cannes. Wyłania się pytanie, czy i w jakim stopniu film odbija aktualne nastroje kraju?
I znowu telenowela – można było usłyszeć pierwsze recenzje po wyjściu z festiwalowego kina. Narzucające się spostrzeżenie wymaga jednak uzupełnienia: kino robi dzisiaj to samo co telewizja, tylko jeszcze efektowniej i dzięki temu duży ekran nie przegrywa z małym ekranem.
Złotego Niedźwiedzia, nagrodę główną zakończonego w niedzielę 50 festiwalu filmowego w Berlinie, dostał zasłużenie młody amerykański reżyser Paul Thomas Anderson, autor ponadtrzygodzinnego filmu „Magnolia”. Jest to mozaikowy obraz życia współczesnych Amerykanów, cierpiących na najstraszniejszą chorobę kończącego się wieku, czyli samotność. W najbardziej widowiskowej scenie filmu, która pewnie przejdzie do historii kina, na miasto spada grad ropuch.
„Joanna d’Arc” są to trzy godziny filmowej epopei o narodowej heroinie francuskiej: kolejny wysiłek kina europejskiego, by dorównać Hollywoodowi. „Joanna d’Arc” żywi nawet zamiar, by Hollywood przelicytować, co stanowi program Luca Bessona, „najbardziej amerykańskiego filmowca francuskiego”, jak go określa krytyka.
„American Beauty”, najlepszy film ubiegłego roku w Stanach Zjednoczonych, pokazuje w gorzko-komiczny sposób konsekwencje zgody społecznej na wyścig szczurów jako model życia. Nieustanne pompowanie się energią i młyn rywalizacji wyczerpują zasoby głębszych uczuć i wysysają energię seksualną z jego uczestników. Ale szyderstwo tego filmu sięga głębiej. Sugeruje on, że wycofanie się z tego wyścigu i społecznych rytuałów, które mu towarzyszą, nie gwarantuje wyzwolenia.
„Dziewiąte wrota” jest to ostatni film Romana Polańskiego, który z okazji premiery wybrał się do nas. Wizyta jak najbardziej sympatyczna, jaki zaś jest film? Spodziewaliśmy się, że będzie ważny, okazał się tylko zabawny, ale dobre i to.
Piętnaście milionów widzów poszło w zeszłym roku na filmy polskie: oczywiście głównie na „Ogniem i mieczem” (ponad siedem mln) i „Pana Tadeusza” (pięć i pół mln), ale na wynik „pracowało” jeszcze kilka drobniejszych tytułów. W rezultacie dzieła krajowej produkcji przyniosły 60 proc. wpływów z kasy kin. Andrzej Wajda zwierzał się podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, iż w rozmowie z wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem musiał dwukrotnie powtarzać tę liczbę. Rzeczywiście, trudno uwierzyć.
W Archiwum Akt Nowych w zespole dokumentów Wydziału Kultury KC PZPR, wśród oficjalnych i mniej oficjalnych pism dotyczących filmu Andrzeja Wajdy „Człowiek z żelaza”, znalazła się notatka-ekspertyza, oceniająca film. Zapewne miała wzmocnić argumenty przeciwników dopuszczenia „Człowieka z żelaza” na ekrany.
26 marca podczas corocznej gali w Los Angeles Andrzej Wajda odbierze honorowego Oscara za całokształt twórczości – wyróżnienie, które dostają tylko najwybitniejsi twórcy światowego kina.