Grają, dyrygują, komponują, są dyrektorami filharmonii i festiwali – kobiety w muzyce poważnej. Silne indywidualności, skuteczne w działaniu, mają gorliwych wielbicieli i zażartych wrogów. Bez nich nasze życie muzyczne byłoby o wiele uboższe.
Na świecie Chopin jest traktowany jako twórca genialny, ale jeden z wielu. W Polsce pełni rolę wieszcza, którego próbuje się jednak ściągnąć z postumentu.
Co roku odbywa się w Polsce kilkadziesiąt imprez cyklicznych, na których gra się bluesa. Co roku przybywa nowych fanów tej muzyki, choć największe rozgłośnie radiowe zupełnie ją ignorują.
Po raz 39 rozpoczyna się festiwal sopocki. Choć zdarzały się tu występy gwiazd, pozostawał jednak na uboczu światowych trendów. I tak jest do dziś.
Stefan Kisielewski wymyślił swego czasu zjadliwy termin „socrealizm liturgiczny” – w reakcji na zwiększone zainteresowanie tematyką religijną ze strony polskich kompozytorów pod koniec lat siedemdziesiątych. O ile jednak wówczas owo sformułowanie Kisiela było nieco pochopne i w wielu wypadkach krzywdzące, to dopiero dziś nabrało pełnej aktualności. Coraz trudniej w tej dziedzinie o dzieła szczere, poruszające i wnoszące coś nowego. Przeważa rutyna i banał, a i najwybitniejsi nie są, niestety, całkiem bez winy.
Sezon koncertowy w Warszawie tradycyjnie rozpoczyna się już od 45 lat, z dwiema przerwami w 1957 i 1982 r., międzynarodowym festiwalem muzyki współczesnej Warszawska Jesień. W tym roku mieliśmy ostrą, wyrafinowaną harmonicznie muzykę na estradzie i młodzieżową publiczność na widowni.
38 Sopot Festival, TVP 1
Muzyczno-rozrywkowe lato powoli dobiega końca. Jak co roku w czerwcu, lipcu i sierpniu mieliśmy natłok różnej rangi koncertów, festynów, festiwali. Publiczność dopisywała zwykle wtedy, kiedy nie trzeba było płacić za bilet. Kilka potencjalnie ważnych imprez, w tym rockowy festiwal w Jarocinie, odwołano. Wiele potoczyło się siłą inercji albo – jak kto woli – tradycji. Były jednak wyjątki.