W tym roku w Berlinie przeważały filmy zdecydowanie pesymistyczne: o nieuleczalnych chorobach, zaniku ideałów, zagrożonych związkach międzyludzkich, o niesprawiedliwym prawie. Jednak nawet na tym czarnym tle wyróżniali się nieszczęśni uchodźcy, pariasi współczesnego świata, którzy wystąpili w trzech z dwudziestu dwóch konkursowych tytułów.
Wielu jest widzów, którym repertuar multikin nie wystarcza
„To jest nowe kino, wszystko można tam kupić” – mówi bohaterka jednego z festiwalowych filmów, prezentując powracającym z zagranicy dzieciom zachodzące w okolicy zmiany. Można by, idąc dalej tym tropem, zapytać: Co konkretnie można dziś kupić w polskim kinie?
Woody Allen żartował przed projekcją otwierającego festiwal filmu „Hollywood Ending”, że marsz po canneńskich schodach to straszna tortura i już gotów był prosić o pomoc Amnesty International. Słynne schody, wcale zresztą nie takie strome, stanowią łącznik między festiwalowym pałacem a ulicą – tam, gdzie zaczyna się chodnik, można nawet dostrzec banalne wyrwy. W ten sposób iluzja spotyka się z rzeczywistością. W tym roku w Cannes dominowała rzeczywistość.
W dzisiejszym kinie mieszają się języki, wątki, style i pieniądze. Weźmy dla przykładu „Poniedziałek rano”, obraz nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem za reżyserię: film jest francuski, reżyser Otar Joseliani to emigrant z Gruzji, a akcja toczy się głównie w Wenecji. Nie dziwi nic, nawet to, że w scenach dziejących się na francuskiej wsi traktor obsługuje rodowity Murzyn, zresztą chyba najszczęśliwsza osoba w okolicy.
Ostry, społecznie zaangażowany film polski składa się dzisiaj przede wszystkim z blokowiska. W czterech pokazanych w Gdyni obrazach, w tym nagrodzonej Złotymi Lwami „Teresce”, życie toczy się w ponurych osiedlach, gdzie rodzi się zło i znikąd nie ma nadziei. Ale bez trudu można wyłowić jeszcze inne pojawiające się regularnie motywy, składające się na pejzaż rodzimego kina początku nowego tysiąclecia.
– Co jest w człowieku najważniejsze? – pyta swoich bohaterów Grzegorz Pacek, autor filmu „Jestem zły”, który zdobył Grand Prix w polskim konkursie na Krakowskim Festiwalu Filmowym. – Twarz – odpowiada kilkunastoletni chłopiec. Dokumentaliści na nowo zaczynają ufać twarzy, co oznacza, że filmy znowu zbliżają się do człowieka. Próbują opowiedzieć o tym co najważniejsze: o szczęściu, o tęsknocie za miłością, o samotności.
Zamiast ogólnych podsumowań festiwalu, co zrobiłem już poniekąd w bieżących relacjach (POLITYKA 20 i 21), chciałbym zatrzymać się przy kilku postaciach ekranowych, które wypadły najbardziej sugestywnie spośród setek pokazanych w tym roku w Cannes. Tak się przy tym składa, że to właśnie poprzez tych bohaterów widać najwyraźniej ogólniejsze zagadnienia, którymi zajmuje się dzisiaj światowe kino.
W tym roku w Cannes mniej było blichtru i ceremonii. Nie stawiły się tłumnie megagwiazdy światowego kina, więc i tłumy wokół słynnych schodów były nie takie jak zwykle; ponadto zawiodła pogoda, co ostudziło nieco zapał kandydatek na artystki, które rozbierają się dla fotoreporterów i gawiedzi przy bulwarze Croisette. W roli największych gwiazd festiwalu wystąpili tym razem reżyserzy.