Cannes to wciąż najbardziej snobistyczny, ale jednocześnie najważniejszy festiwal na świecie. Filmy tu pokazywane wyznaczają trendy i mody, tu o Złotą Palmę walczą najwspanialsi reżyserzy z całego świata. W tym roku również nie zabrakło wielkich nazwisk. Międzynarodowe jury obradujące pod przewodnictwem chińskiego reżysera Wonga Kar-waia główną nagrodę przyznało wybitnemu brytyjskiemu reżyserowi Kenowi Loachowi, autorowi filmu „Wiatr buszujący w jęczmieniu”.
Kino odzyskuje ton serio. Dowodem tegoroczny festiwal w Berlinie, na którym dominowały filmy podejmujące ważne kwestie polityczne i społeczne. Tym bardziej szkoda, że w konkursie zabrakło naszego reprezentanta.
Na narzucające się pytanie, jaki to był festiwal, można by odpowiedzieć – zupełnie przyzwoity. Zabrakło dzieła wyraźnie wybijającego się, ale średnia była tym razem nieco powyżej średniej krajowej.
Na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym najbardziej podobały się dokumenty interwencyjne, pokazujące ciemniejsze strony rzeczywistości. Te jaśniejsze też zresztą nie są za wesołe.
Jeśli chce się zrobić w Cannes wrażenie, trzeba przekraczać granice poprawności. W tym roku oglądaliśmy prawdziwą paradę prowokatorów.
Dyrektor Berlinale Dieter Kosslick, pytany, co w tym roku będzie nowego na festiwalu, odpowiadał: filmy. I słowa dotrzymał. Najmniej udany był werdykt jury, zwłaszcza najważniejsze rozstrzygnięcie.
W polskim kinie zapanował pokój. Nie ma już wojny starych z młodymi, bo kto ma walczyć, jeśli starych ostatnio w Gdyni nie widać. W ubiegłym roku Złote Lwy zdobył debiutant Jarosław Gajewski (za film „Warszawa”), w tym roku debiutantka Magdalena Piekorz za „Pręgi”.
Konkurujące ze sobą letnie festiwale w Cieszynie i w Kazimierzu nad Wisłą rokrocznie przyciągają rzesze młodych fanów. Trudno nazwać to modą, prędzej zdrowym snobizmem.
Czym polskie kino niezależne różni się dziś od kina oficjalnego, pomijając oczywiście niższy budżet? Jak pokazał ostatni wrocławski Festiwal Filmów Niezależnych OFFensiva, nie są to różnice aż tak wielkie. Na czym zatem polega niezależność?