Najbardziej oczekiwane wydarzenie - premiera „The Tree of Life” (Drzewa życia) Terrence’a Malicka – podniosło i tak już wysoką temperaturę festiwalu jeszcze o kilkanaście stopni.
Jerzy Stuhr w kilku udzielonych przed festiwalem wywiadach zapowiadał, że „Habemus Papam” Włocha Nanni Morettiego, w którym gra z werwą papieskiego rzecznika (zabrał za to pochwały w Cannes), nie jest filmem antyreligijnym.
Julia Leigh w debiutanckim „Sleeping beauty” przedstawiła somnambuliczną, dziejącą się na pograniczu paranoi i filmowego koszmaru historię młodocianej prostytutki zmagającej się z tajemniczą chorobą. To jeden z pierwszych filmów konkursowych.
Tegoroczny maraton filmowy w Cannes otwiera „Midnight in Paris”, najnowsza komedia romantyczna Woody'ego Allena. Zaplanowano też retrospektywę najlepszych osiągnięć Bollywoodu, więc będzie barwnie, bogato i ciekawie.
Znamy już laureatów tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes. We wszystkich kategoriach. Nie obyło się oczywiście bez zaskoczeń.
Pretensjonalny tytuł koreańskiego dramatu Lee Chang-donga „Poezja” nie brzmi zachęcająco, ale to jeden z najpiękniejszych filmów pokazywanych w tym roku w Cannes.
"Socjalizm" 80-letniego Jean Luc Godarda miał wstrząsnąć festiwalem, a okazał się jego największym rozczarowaniem.
Film, który zdobył Grand Prix w Cannes w zeszłym roku. Warto obejrzeć.
Cannes ma już swego faworyta. Jest nim Brytyjczyk Mike Leigh.
Oliver Stone nie zawiódł. Druga część megahitu „Wall Street” sprzed 23 lat zatytułowana ironicznie „Wall Street: Money Never Sleeps” (pieniądze nie śpią) wygląda lepiej, niżby się można było spodziewać, zwłaszcza po ostatnich, niezbyt udanych produkcjach tego reżysera.