Rembrandt, Picasso, Warhol – do wyboru. Dafen w południowych Chinach to największa kopiarnia świata.
Polska stała się celem międzynarodowych gangów okradających bankomaty. Wysyłają do nas grupki Rumunów wyposażonych w podrabiane w Anglii karty. Straty banków idą w dziesiątki milionów
Rynek sztuki to dziś wielki biznes, a tam, gdzie obraca się ogromnymi kwotami, zawsze muszą pojawić się oszuści. W Polsce dotyczy to głównie malarstwa.
Na internetowych portalach aukcyjnych kwitnie handel fałszywymi dziełami sztuki. Każdego miesiąca na wirtualnych aukcjach sprzedaje się setki Nikiforów, Kossaków, Witkacych i innych malarzy. I co najdziwniejsze – zawsze znajdzie się kupiec.
Czesław Słania, człowiek, który chorobliwie nie znosił rozgłosu, dwukrotnie trafił do Księgi rekordów Guinnessa: jako twórca ponad tysiąca znaczków pocztowych – i największego na świecie znaczka. Kiedyś zawierzył mi opowieść „do publikacji po mojej śmierci”.
Dzieła sztuki można tworzyć, kontemplować, kolekcjonować. Ale też można je kraść, przemycać czy podrabiać. Są one świadectwem wzlotów ducha, ale też wyzwalają uczucia najniższe: chciwość czy zazdrość. Zaś obok narkotyków i broni stanowią trzecie co do skali źródło największych na świecie nielegalnych dochodów. Coraz częściej jest to także polski problem.
Posiadacze fałszywych dyplomów wyższych uczelni wpadają najczęściej przez przypadek. A każdy taki incydent i towarzyszące mu wyrywkowe kontrole pokazują, jak masowa jest skala nieuczciwości. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie przeprowadzić powszechną lustrację magistrów, a może i licencjatów.
Jak niewierny Tomasz nieustannie poszukujemy namacalnego dowodu istnienia Jezusa. Chcemy zobaczyć miejsca, w których bywał, dotknąć rzeczy, których dotykał, znaleźć ślady ludzi, których znał. Są tacy, którzy chcą na tej ciekawości nieuczciwie zarabiać.
Fałszowanie dzieł sztuki jest tak stare jak ich kolekcjonowanie. A ponieważ zbieraczy obrazów przybywa w Polsce coraz więcej, mnożą się też fałszerze. Niektórzy historycy sztuki mówią wręcz o epidemii.