Amerykanie mówią wyraźnie, że F-16 to inwestycja na przyszłość, a nie na teraz. Gdyby Ukraina przystąpiła do kontrofensywy w najbliższych tygodniach, zachodnie samoloty w niej nie pomogą.
Mówi się, że F-16 mogą dotrzeć do Ukrainy już jesienią. Czy pilota tego myśliwca da się wyszkolić w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. Dlatego sądzimy, że szkolenie Ukraińców już trwa.
Wygląda na to, że upragnione myśliwce F-16 dotrą do Ukrainy jeszcze w czasie tej wojny. Czy zmienią sytuację? Jeśli otrzymają odpowiednie wsparcie i zostaną właściwie użyte, to tak.
Liczba F-35 do dyspozycji NATO w połączeniu z unikatowymi zdolnościami to dowód, że lotnictwo Sojuszu ma nad rosyjskim miażdżącą przewagę i dzięki niej ewentualne starcie wyglądałoby zupełnie inaczej niż to, co dzieje się w Ukrainie. Spory wkład będzie tu miała Polska.
Przedstawiciele Kijowa sugerują, jakoby sprawa była przesądzona, a wyposażenie ich lotnictwa w Walczące Sokoły to kwestia czasu. Jednak z Zachodu padło kilka oświadczeń wskazujących, że nie teraz, nie tak szybko, a może wcale. Dlaczego NATO tak pilnuje F-16?
Po decyzji o wysłaniu stosunkowo dużej liczby zachodnich czołgów do Ukrainy, co tak mocno Rosjan ruszyło, rozgorzała dyskusja o dostawie zachodnich samolotów bojowych. Ale do tego droga jeszcze niestety daleka.
Z całą pewnością nowoczesne samoloty bojowe zdecydowanie pomogłyby Ukrainie dokonać przełomu w działaniach bojowych i stworzyć warunki do kontrofensywy. Czy F-16 trafią kiedyś do Ukrainy? O to nieustannie pytają dziennikarze na konferencjach Pentagonu.
Najlepsze myśliwce świata bronią wschodniej flanki NATO. Eskadra Raptorów z Alaski trafiła do bazy w Łasku. 90. eskadra ekspedycyjna ma za zadanie odstraszać Rosjan, ale i integrować się z sojusznikami. Nad Polską jest ich duży wybór.
Działania bojowe trwają mimo zadeklarowanej 7 lipca pauzy operacyjnej. Najwyraźniej rosyjscy dowódcy bardzo się boją, że Ukraińcy przejmą inicjatywę i ruszą do kontrataku. Tymczasem czekamy niecierpliwie, aż pojawią się na froncie F-16, a może też ATACMS-y.
Nawet po wydaniu kilkudziesięciu miliardów złotych na F-35 bilans możliwości wobec potrzeb obnaża wielką lukę. Ale decyzja o zakupie koreańskich FA-50 byłaby zmianą podejścia do sił powietrznych.