Nie jest ani demonem rewanżyzmu, który straszy w Polsce, ani mało istotną działaczką społeczną, za jaką uchodzi w Niemczech. Erika Steinbach to wytrawny polityk, który skłócił koalicję rządową w Berlinie.
I Niemcy, i Polacy mają neurotyczny stosunek do historii.
Angela Merkel wsparła nas w sprawie Eriki Steinbach. I teraz ma kłopoty. Konserwatywne skrzydło CDU burzy się, że pochodząca z NRD szefowa partii i rządu źle pojmuje interes narodowy i za
Radek Sikorski o niemieckich wypędzonych, polskich lękach, rosyjskich czułych punktach oraz o tym, że nie kandyduje na sekretarza generalnego NATO
Nazajutrz po otwarciu przez Erikę Steinbach wystawy „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX w.” Günter Grass ujawnił, że jesienią 1944 r. służył w dywizji Waffen-SS. To nieoczekiwane wyznanie noblisty, który od lat jest lewicowym sumieniem Republiki Federalnej, można uznać za kontrę dla tych, którzy berlińskie Centrum Przeciwko Wypędzeniom wciąż jeszcze wyobrażają sobie jako mauzoleum niemieckich cierpień. Było cierpienie, była też wina.
Watykan przekazał papieskie błogosławieństwo zjazdowi niemieckich wypędzonych
Erika Steinbach urodziła się 25 lipca 1943 r. na Pomorzu Zachodnim. Po wysiedleniu zamieszkała w 1950 r. w Hanau, w Hesji. Z zawodu jest skrzypaczką, studiowała też zarządzanie i informatykę. Przez dwadzieścia lat - do 1990 r. - była członkiem władz we Frankfurcie nad Menem. Od 1990 r. zasiada w Bundestagu. W grupie posłów CDU zajmuje się sprawami wypędzonych. Jest członkiem zarządu Instytutu Goethego. Mieszka we Frankfurcie nad Menem.